niedziela, 4 lutego 2024

ULUBIONE ZAJĘCIE - PRZETWORY........................

Wiosną, latem i jesienią wiele dzieje się w ogrodzie, a tym samym powstaje wiele zdjęć. Nie mam czasu, by często pisać posty i umieszczać je na blogu. Jest też wiele pracy z gromadzeniem zapasów, by potem z łatwością po nie sięgać. W ubiegłym sezonie chyba pobiłam rekord. Kochamy swój ogród od początku jego tworzenia. Nie jest taki, o jakim marzyłam i nigdy nie będzie z prostego względu, że wiele roślin u nas nie zagrzeje długo z powodu złego podłoża. Już to przerobiliśmy. Jednak wykorzystujemy potencjał tego miejsca i cieszymy się tym, co daje nam natura. Nasz ogród jest naturalistyczny z lekką nutą uporządkowania.

Mam świadomość upływu czasu, a co za tym idzie mniej siły do pracy. Ubywa więc trochę naturalistycznej powierzchni, którą tak kochamy, bo wbrew pozorom taka uprawa jest bardziej pracochłonna. Póki co czerpiemy z niego co się da począwszy od samej wiosny. Na początek nasz mniszek:):):) jak nie skorzystać z takich darów od losu? Zaczynam więc gromadzić zapasy (bo szybko przekwita), by potem sięgnąć po nie z przyjemnością.



Mniszek lekarski ma szerokie zastosowanie. Dla mnie ważne jest to, że obniża poziom glukozy i chroni wątrobę. Są więc suszone koszyczki na herbatę.

Zakupiliśmy nawet odpowiednią suszarkę, w której można regulować temperaturę. Zioła suszy się w niższej temperaturze. Nasza poprzednia suszarka nie posiada regulacji temperatury. Suszymy w niej tylko grzyby. Korzystając z dobrodziejstwa natury, corocznie robię również syrop z kwiatów mniszka. W tym roku wyszedł mi właściwie miodzik. Niestety tak szybko "poszedł do ludzi" że nie zdążyłam zrobić mu zdjęć. Jednak mam jedno z lat poprzednich i posłużyłam się nim. W tym roku syropu było znacznie więcej, bo wybraliśmy się z mężem na wycieczkę na dosyć odległe łąki. Ten z ogrodu wysuszyłam na herbatkę. Liście z mniszka również używam w kuchni. Jest to skarbnica witamin.




Jak ja kocham ten czas, w którym Nasz Stwórca daje nam do dyspozycji tyle dobra. Wystarczy tylko po nie sięgnąć. W słoneczne  przedpołudnie, wyruszam na wycieczkę rowerową, wypryskana cudnie pachnącym olejkiem geraniowym. Nie lubią go kleszcze, a ja wkraczam na ich teren, uzbrojona tylko w nożyczki. Zaczynam zbiory moich najbardziej ulubionych kwiatów. W tym roku byłam jednak z obstawą, bo nie byłam jeszcze w formie.



Czyż one nie są piękne?. Delikatne, subtelne i takie pachnące. Trzeba je zbierać gdy świeci słoneczko, koniecznie przed południem, bo wówczas jest najwięcej cennego pyłku. Z kwiatami obchodzę się jak z jajkiem, by jak najmniej go uronić. Wędruję przy tym po lesie, słuchając śpiewu naszych braci mniejszych i jak nie kochać natury i emerytury. Po powrocie delikatnie rozkładam na białym obrusie na naszym tarasie i daję szansę wszelkim żyjątkom, by opuściły kwiaty. Bardzo lubię obcinać te drobne piękne kwiatuszki, które niebawem wylądują w garnku.
Nie będę opisywać dalszego toku tworzenia tego smakowitego syropu. Zachęcę Was jednak, że warto się pokusić, bo jest bardzo zdrowy i pyszny. My popijamy go latem podczas upałów w połączeniu z wodą, listkiem mięty, bo cytryna już jest w jego składzie. Nie zdołałam zrobić zdjęć z moich tegorocznych zapasów tego smakowitego syropu, ale było go przynajmniej dwukrotnie więcej. Zdjęcia są z przed kilku lat.













Kolejnym darem, po który corocznie,  z przyjemnością wyruszamy są sosny, a właściwie ich młode pędy. Trzeba zerwać je, kiedy nie są jeszcze w pełni rozwinięte. Mamy jednak świadomość, żeby nie ogołocić jednego drzewa (bo my zrywamy pędy z niewysokich sosen) ponieważ z dużych jest to niemożliwe. Są za wysokie.


Jaka to jest ogromna przyjemność tak spacerować po lesie, w którym w dzieciństwie i młodości przebywałam codziennie, korzystać z kąpieli leśnej, słuchać odgłosów lasu i jeszcze wrócić do domu z takim naturalnym, cudnie pachnącym skarbem. Procesu tworzenia syropu i nalewki z pędów sosny nie utrwalałam na zdjęciach, ale służę pomocą. Syrop z pędów sosny jest pomocny przy przeziębieniach i uporczywym kaszlu. Tego smaku i zapachu nie jestem Wam w stanie przekazać. Jednak polecam!!! Sprawdziliśmy. Dla dorosłych jest również nalewka, którą w całości robi mój Mąż (już specjalista w tworzeniu wspaniałych nalewek) Bardzo polecam wiosną wyprawę do lasu sosnowego i skorzystania (z umiarem) z jego bogactwa:):):)

Gdy uporałam się już z mniszkiem, bzem, sosną, rozpoczął się zbiór morwy:):):). Tak morwy pytałam kiedyś o pomoc w rozpoznaniu prezentu od ptaków tutaj. Tak, jak podejrzewałam była to morwa biała, którą zawsze chciałam mieć. 

Jestem niezmiernie wdzięczna ptakom, że podrzuciły mi taki wspaniały prezent. 


Owoce morwy są bardzo słodkie, smaczne i mogą je jeść ludzie
zmagający się z cukrzycą, a także insulinoopornością. Mają bowiem niski indeks glikemiczny. My bardzo je lubimy. W tym roku wyjątkowo zaowocowała. Nie zawsze się to zdarza, bo nie jest odporna na wiosenne przymrozki. Korzystając z obfitego urodzaju poczyniłam wiele zapasów z tych wspaniałych owoców i liści. Niestety suszonych liści nie fotografowałam. Robię sobie z nich herbatę. Produkty z morwy białej nie należą do najtańszych więc warto poświęcić trochę swojego czasu. Ja kocham robić przetwory, zbierać i suszyć zioła. Zioła to moja miłość:):):)
Oto moje przetwory. Konfitura i dżem oraz sok, który zmienił barwę, bo jest z dodatkiem owoców z czerwonej porzeczki. Jest przez to bardziej wyrazisty. Słodziutkie suszone owoce możemy zajadać do woli.


Okres dojrzewania morwy zbiega się z dojrzewaniem porzeczki czerwonej. W tym roku pokusiłam się o eksperyment i zrobiłam dżem i sok z morwy z czerwoną porzeczką. Słodka morwa i wyrazista porzeczka stworzyły wyjątkowo smaczny duet. Niestety nie mam zdjęć, bo było tylko kilka słoiczków i od razu znaleźli się chętni na ten eksperyment. Bardzo lubię dzielić się swoimi przetworami. To przecież dar, którym należy się dzielić. Uśmiech obdarowanych wynagradza pracę. 

Rosną u nas trzy krzewy porzeczki czerwonej. Każda z nich dojrzewa w troszkę innym terminie. Jest to dla nas korzystne, bo owocami cieszymy się dłużej. Bardzo lubię codziennie smakować te smaczne, zdrowe i wyraziste w smaku owoce. Zrobiłam z nich trochę przetworów. W tym roku pokusiłam się o dżem bez pestek. Smakuje wyśmienicie, jak galaretka. Obowiązkowo musi być też sok oraz chutney, który robię już od kilkunastu lat. Jest pyszny i ma wielu zwolenników, dlatego też robię zawsze więcej, by również się nim dzielić z innymi. Niestety nie mam zdjęć :(
Kiedy wiadomo już było, że nie będę obdarowana jabłkami z sadu mojej koleżanki, bo nie zawiązały się owoce, postanowiłam zrobić ocet winny z porzeczek czerwonych i białych. Są wyśmienite. Polecam!!!
Biały ocet jest mocniejszy więc używam go do potraw, a czerwony nieco łagodniejszy służy nam do sosów, które robię do sałat. Jabłkowego niestety w tym roku nie robiłam. Nie ufam sprzedającym, bo nie zawsze mówią prawdę o pochodzeniu owoców. Jeżeli nie mogę mieć ekologicznych, to zawsze można kupić gotowy ocet jabłkowy w ekologicznych sklepach.

Mamy też jeden krzew porzeczki białej. Owoce są bardziej słodkie i delikatniejsze. Jak dobrze, spacerując po ogrodzie uszczknąć co nieco.


W tym roku zrobiłam ocet winny i kilka słoiczków dżemu. Trochę też zamroziłam. W duecie z czerwonymi porzeczkami pięknie wyglądają w galaretce i innych deserach.


Bardzo lubimy agrest i przetwory z tych jakże pysznych i zdrowych owoców. Pozostał nam tylko jeden krzew na pniu i dwa malutkie jeszcze
krzewy. Zajadaliśmy się na bieżąco i trochę zamroziłam, bo jest doskonały do pleśniaka, który lubi moja rodzinka.



Myślę, że na tych przetworach dziś zakończę. Może uda mi się napisać jeszcze o innych, bo pozostało jeszcze wiele do napisania. Chciałabym jeszcze Wam napisać o kolejnej lekturze i pokazać ulubioną filiżankę. Właściwie wszystkie, które mam są ulubione, bo dostałam je od osób dla mnie ważnych.
Czekoladowa saga z historią rodzinną w tle. Intuicyjnie wybrałam tę sagę, bo kocham czekoladę i nie zawiodłam się, bo czekolada obecna jest w trzech jej tomach. Jeżeli lubicie literaturę lekką, łatwą i przyjemną, to jest dla Was. Zimą, która jest przytłaczająca jak u nas najchętniej sięgam po taką właśnie lekturę. A filiżanka - prezent od córki. Ponadczasowa, delikatna porcelana. Filiżanka przywędrowała z Francji z małego klimatycznego sklepiku z porcelaną. Idealnie pasuje do tej książki. Czekoladę do picia podawano właśnie w pięknych filiżankach. 



Po raz pierwszy udało mi się uchwycić piękny zachód słońca. Kolory trochę odbiegają od rzeczywistych ale dla mnie, fotografa amatora mogą być. Dziękuję !!! jeśli wytrwaliście do końca i Tym, którzy nie dotrwali. 

Serdecznie witam Nową Obserwującą mojego bloga. Miło mi, że jesteś:):):) Dziękuję również za Waszą obecność, komentarze. Miejcie się zdrowo!!!!


46 komentarzy:

  1. Jak u Ciebie apetycznie i zdrowo... Zazdroszczę w pozytywny sposób i jeśli byś kiedyś sprzedawała to chętnie bym kupiła coś dla zdrowotności. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się sama robić przetwory, bo wówczas można dostosować ilość cukru do naszych wymagań. Ja oczywiście zawsze daję mniej jak w przepisach. Nigdy nie sprzedawałam przetworów i pewnie nie będę. Robię tyle, ile potrzebujemy z nawiązką dla dzieci, znajomych i rodzinnych ulubieńców. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  2. Z ogromna przyjemnością przeczytałam post. Ja również uwielbiam zamykać lato w słoiczkach:) Nigdy nie robiłam soków z kwiatów czarnego bzu, ale to zmienię. Tym bardziej, że mam skąd czerpać to cudowne kwiecie:) Pobierałaś kiedyś Janeczko sok z brzozy? Ja czekam już na ten moment - staram się delikatnie, z naciętej gałązki uszczknąć trochę. Brzozowy lasek mam pod oknem:) Tęsknię już za ogrodowymi pracami, chociaż podobnie jak u Ciebie - marniutką mam glebę, ale i tak cieszę się z każdej swojej i dzikiej roślinki.
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że sprawiłam Ci przyjemność. Jak wynika z twoich słów wiesz co to jest zmaganie się z naturą. Jaka to jest radość, że mimo przeciwności mamy co zamknąć w słoiczkach. Syrop z kwiatów bzu polecam. Jest doskonały na odporność, przeziębienia, a latem pity z wodą wspaniale orzeźwia. Od lat podbieramy naszym brzozom nieco soku. Robimy podobnie. Samo dobro, ale Ty o tym wiesz. Ja też z utęsknieniem wyglądam wiosny, ale na razie jest u nas najgorsze wydanie zimy. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  3. Witaj, ja też zaczynam od mniszka i po kolei tak jak Ty. Nie znam niestety morwy i nie próbowałam robić octu z porzeczek. Dzięki za podpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniszek i jego zastosowanie zna pewnie większość z nas. Morwa trafiła do nas przez przypadek i bardzo się z tego cieszę. Polecam. Rośnie szybko ale nie jest odporna na wiosenne przymrozki i często jej kwiaty przymarzają niestety, a ocet z porzeczek polecam. Dziękuję za wizytę i serdecznie pozdrawiam:):):)

      Usuń
  4. Janeczko, z ogromną przyjemnością i ciekawością przeczytałam Twój post, przetwory to mój mały konik, uwielbiam je robić i podglądać u innych, zawsze można podpatrzeć coś nowego i pysznego, tak jak np pyszny chutnej z czerwonej porzeczki, na który mam od Ciebie przepis i który niesamowicie zasmakował całej mojej rodzince :))) Jeszcze raz Ci za niego dziękuję :***
    Zrobienie soku z kwiatów bzu czarnego marzy mi się, niestety nie bardzo mam możliwość zdobycia surowca, wcześniej przez lata robiłam sok z owoców bzu, niestety dojście się skończyło. Ale kto wie, może jeszcze się uda... wszystko przede mną :D
    Czekam z wielką ciekawością, na dalszy ciąg opowieści o Twoich skarbach w słoiczkach :)
    Ściskam serdecznie, Agness<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że sprawiłam Ci przyjemność Agnieszko wszak wiem, że robisz takie specjały i zawsze z ciekawością Cię podglądam. To jest nas dwie lubiących tę wdzięczną czynność. Pracy jest wiele, ale ja to lubię. Trudno byłoby zmarnować dary, które otrzymaliśmy i na które ciężko pracujemy. Z tym bzem jest teraz coraz trudniej, bo został u nas bezmyślnie powycinany. Ludzie nie mają świadomości, że kochają go ptaki i oczywiście my. Wygoda i wiedza kończy się na półce w markecie gdzie kupują przetwory faszerowane chemią. Syrop z kwiatów polecam jeżeli uda Ci się jednak gdzieś zebrać. Jest pyszny i zdrowy. Zapomniałam dodać w poście, że również suszę kwiaty. Herbatka z listkiem mięty - doskonała. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  5. Jestem pełna podziwu dla Twojej przedsiębiorczości i zapału, a także zdolności pakowania w słoiki. Ja się tym nie zajmuję, z tym większą przyjemnością i podziwem oglądam u innych. I powiem Ci, że piękne zdjęcia zrobiłaś tych wszystkich swoich przetworów, wyglądają bardzo apetycznie i zachęcająco.
    Pozdrawiam Cię, Janeczko i życzę Ci, żeby i w tym roku udało Ci się zrobić wiele takich wspaniałych słoiczków i buteleczek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Iwonko. Przetwory robiła moja Mama, a ja Jej chętnie w tym pomagałam i tak pokochałam tę czynność. Wiemy, co jemy, bo recepturę dostosowuję do naszych smaków i są bez chemii i polepszaczy. Zawsze pod ręką jest to na co akurat mamy ochotę. Kocham zioła i mam do nich wielką słabość. Pracując zawsze je kupowałam ale teraz, kiedy mam więcej czasu zbieram je i suszę sama. Jaka to jest przyjemność przynajmniej dla mnie. Rodzina i znajomi też zadowoleni. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  6. Witaj Kochana 🙂
    Z ogromną przyjemnością przeczytałam post i obejrzałam zdjęcia Twoja pasja i radość z robienia przetworów jest wręcz namacalna. Wspaniałe robisz zapasy, trzeba dużo pracy poświęcić aby mieć takie smakowitości. Kwiatuszki bzu są wspaniałe! Aż się buzia do nich uśmiecha. I urzekły mnie zdjęcia czerwonej porzeczki,gdy byłam dzieckiem to rodzice mieli działkę i też mieliśmy kilka krzaczków. Teraz w dużym mieście trudno o porządne porzeczki,bo te z marketów potwornie drogie, nawet w sezonie i takie mało smaczne.
    Powieści nie znam, ale tytuł sobie zapisuję. A filiżanka cudowna z dwóch powodów, oczywiście sama w sobie piękna a drugi że córka z tak daleka ją dla Ciebie zdobyła 🙂
    Gorące pozdrowienia i serdeczności 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miło, że sprawiłam Ci przyjemność swoim postem. Ja lubię robić przetwory, ale też szkoda zmarnować dary, które dostajemy od ogrodu. Poza tym są wolne od chemii i choć trochę możemy ograniczyć jej spożywanie. Jaka szkoda, że do Poznania mam daleko (150km). Podrzuciłabym Ci świeżą porzeczkę, byś mogła urzeczywistnić swoje wspomnienia. Owoce z marketów nie mają zapachu i smaku. A co do filiżanki - moja córka mieszka we Francji i dostaję od Niej takie klimatyczne prezenty. Wie, że to kocham. Francuzi zupełnie inaczej podchodzą do życia. Lubią przedmioty z duszą. Nie pozbyli się małych sklepików gdzie można odpocząć. Z takiego sklepiku pochodzi ta i inne moje prezenty. A jakie tam są pralinki i słodkie czekoladowe (z prawdziwej czekolady) prezenciki już pięknie, gustownie opakowane. Tego mi u nas brakuje. W Poznaniu pewnie można to spotkać ale w naszym regionie tylko blichtr. Kiedyś często u Was bywałam i pewnie bywać będę. Kocham to miasto. Moja córka spędziła tam kilkanaście lat i pewnie tam wróci. Oby. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  7. Poczytałam i obejrzałam z ogromną przyjemnością. Zapachniało i wiosną i latem. Uwielbiam zapach kwiatów czarnego bzu. Jest taki intensywny i miodowy a syrop uwielbiamy. Coraz dalej musimy po te kwiaty jeździć żeby były jak najdalej od dróg ale warto.
    Super jest mieć te wszystkie dobroci w domowej spiżarni.
    Wiem też, że obdarowani takimi domowymi przetworami zawsze są zadowoleni bo tego nigdzie nie da się kupić.
    Filiżanka bardzo ładna i ma niezwykłą wartość:)
    Czekamy na wiosnę i nowe wyzwania. Zdrówka dużo życzę i pozdrawiam serdecznie 🤗😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Maminku!!! Ja też lubię ten zapach bzu jest taki oryginalny. U nas też trzeba trochę pojeździć, by mieć kwiaty ze zdrowego krzewu. Rośnie piękny u nas tuż przy domu, ale kwiaty nie nadają się na syrop. Tuż obok jest droga DK12 i taka ilość samochodów, że byłoby więcej szkody jak pożytku. Ty też robisz wiele przetworów i wiesz jak dobrze przynieść ze spiżarni gotowe co nie co. Ja również czekam na wiosnę. Jest u nas ciepło ale jest taki wiatr i deszcz co drugi dzień, że na ogród wychodzę tylko po roszponkę przy okazji karmienia podopiecznych. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
    2. Przyznaję się, że tych przetworów robimy coraz mniej. Troszkę zmieniły się preferencje i zapotrzebowanie też:)
      Dla naszej dwójki niewiele potrzeba a dzieciaki są daleko.
      To co zawsze musi być, to kiszone ogórki bo te domowe są najlepsze.
      Musi też być zapas grzybków suszonych. Innych rzeczy raczej symbolicznie po kilka słoiczków a i tak zawsze sporo się tego uzbiera:)
      i zawsze coś zostaje:)
      Może z przyzwyczajenia bo tak zawsze było lubimy to mieć:)
      Pogoda faktycznie paskudna🫣
      Już od kilku dni leje i wieje. Nie chcę się z domu wychodzić bo tylko jakiejś choroby można się nabawić. Za to zrobione porządki w szafach i innych zakamarkach,do których rzadko się zagląda.
      I aby do wiosny. Już dzień jest troszkę dłuższy, tylko słoneczka brakuje. Trzeba to przetrwać i byle zdrowie było czego życzę z całego serca😘❤️
      Pozdrawiam cieplutko 🤗

      Usuń
  8. Podziwiam Cię Janeczko, tyle pyszności robisz. Morwy nie mam, a szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Basiu!! Przetwory to mój konik. Jemy inaczej, delikatniej doprawione potrawy, bo taki wymóg i te ze sklepowych półek nie są dla nas. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  9. Wspaniałe i zdrowe domowe przetwory i soki 😍.
    Kocham zapach bzu i przestwory agrestowe. Zawsze dostaję zapas soków, kompotów i dżemów od moich Rodziców.
    Posiadanie własnego ogrodu to naprawdę wielki skarb 💚
    Pozdrawiam serdecznie 🤗🧡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ogród to wielki skarb i dziwię się ludziom posiadającym ogrody i nie mających warzywnika, krzewów owocowych. Nigdy nie wiemy, co kupujemy. Rodzice Twoi to wiedzą. Moja córka przetwory zabiera do Francji, bo wie, że nasze są bez chemii i robione z sercem. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  10. Wow, jakie bogactwo przetworów! Podziwiam. Babcia mojego męża też jest w tym biegła. Ciągle nam daje jakieś swojskie słoiki. :) PS Czekoladę też uwielbiam. Kusi mnie ten wątek w literaturze. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo swojskie słoiki są robione z sercem i ze zdrowych owoców i warzyw. Saga, o której pisałam przepełniona jest czekoladą i wspaniałymi wyrobami czekoladowymi. Polecam:):):)

      Usuń
  11. Smaczny i zdrowy wpis. Kiedyś to wszystko się robiło, poza octami i morwą. Ale teraz nie ma skąd wziąć zdrowych owoców - jak się mieszka w mieście. Zeszłego roku widziałam jak kilka osób zbierało kwiatki mniszka na osiedlowych trawnikach. Aż mi się słabo robiło,bo tam wszędzie biegały wcześniej psy. Zazdoszczę Ci tych chwil zrywania owoców 💕

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda kiedyś nie było tak łatwego dostępu do tych dobroci więc trzeba było samemu robić. Ja jednak w miarę możliwości sama to robię, znam ich pochodzenie. Jaka przyjemność jest w zbieraniu. Jednak coraz mniej jest tego dobra. Mieszkając w mieście trudno jest z tym to prawda. Pozdrawiam serdecznie:):)

      Usuń
  12. Mega zdrowotny post. Jak najbardziej polecam jego udostępnianie. Mało osób wie, że tak naprawdę nie trzeba wszystkiego przetwarzać na miody, można tylko suszyć. I tak jak napisałaś, delikatnie składać do koszyczka by w kwiatkach zostało jak najwięcej pylku. U mnie w zeszłym roku dużo kwiatów nasuszyłam, kasztana, dzikiego bzu, dziewanny, lawendy, pokrzywy, mięty, kopru włoskiego ... Poszłam po prostu na łatwiznę... Ale... Jaka herbatka pyszna zimą. Syropki pyszniutkie z mniszka. Też robię, chociaż ciut żeby było. Same witaminki. Trzeba korzystać z tego co nam matka natura daje. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty zawsze wykorzystujesz wszystko, co zdrowe. Podobnie jak ja. Jak nie skorzystać, kiedy mamy pod ręką i wiemy, że nie skalane są chemią. Też dużo ziół suszyłam na herbatki, bo po co przepłacać w aptekach. Pokrzywę też suszyłam, bo jest pomocna na wątrobę, a przy tylu lekach łatwo nie ma. Masz rację Matce Naturze trzeba się pokłonić. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  13. Jaki wdzięczny, ciepły i letni wpis:-) też suszę zioła, owoce, potem piję herbatki, robię też syropy z kwiatów czarnego bzu. Mąż w tym roku zrobił wino z kwiatów mniszka, dobre:-) pachnące i słodkie; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wizytę. To jest nas więcej:):) ale o winie z kwiatów mniszka nie słyszałam. Ciekawe i z pewnością pyszne. Pozdrawiam serdecznie pozdrawiam:):):)

      Usuń
  14. Niesamowite są te Twoje prace z przetworami. Można tylko pozazdrościć. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Lucynko. Również Cię pozdrawiam:):):)

      Usuń
  15. Jestem pod wrażeniem pracy i zaangażowania, jakie wkładasz w robienie przetworów. Ale z drugiej strony skoro macie tyle roślin, które można w taki sposób spożytkować, to aż żal nie wykorzystać. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda szkoda byłoby nie korzystać z tego, czym obdarza nas Matka Natura. Poza tym bardzo lubię to robić. Uściski posyłam:):):)

      Usuń
  16. Piękne wspomnienie wiosny i lata... Za te kolory wokół i dary od Matki Natury kocham te dwie pory roku. U mnie mniszek i kwiaty czarnego bzu są zbierane co roku, już nie mogę doczekać się kwietnia/maja, by móc zacząć żwawą produkcję tych wspaniałych syropów. W tym roku planuję też się wziąć za pokrzywę, kwiaty lilaków i właśnie pędy sosny... będzie co zbierać! A o lecie, owocach i warzywach już nawet nie wspominam ;)
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maksiu zawsze się zastanawiam kiedy Ty pracusiu to robisz, bo robisz systematycznie. Masz tyle aktywności do ogarnięcia i jeszcze zapasy na zimę, doskonałe potrawy, wypieki. Chylę czoła i pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  17. Witaj przedwiośniem za oknem
    Tak, przywiałaś wspomnienia wiosny i lata.... To już niedługo.
    Kiedyś robiłam dużo przetworów. Teraz już raczej nie. Dlaczego? No właśnie, dlaczego...?
    Podziwiam pracę i zaangażowanie.
    Pozdrawiam żółtym uśmiechem ranników pomimo deszczu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ismeno. Robię przetwory dla naszego dobra. Wiem, że teraz w sklepach wszystko można kupić, ale jakość?? wszystko, co lubimy w tych sklepowych zapasach jest doprawione na ostro, za słodko, z konserwantami, a my już młodzi inaczej i z dietą lekkostrawną, musimy jeść delikatnie. Poza tym ja bardzo to lubię robić. Wiosenne uściski posyłam:):):)

      Usuń
    2. Pozdrawiam serdecznie końcówką lutego

      Usuń
    3. Ja również ślę ukłony:):):)

      Usuń
  18. Droga Janeczko!
    Jaki cudowny smakowity post i przepiękne zdjęcia od których nie można oderwać oczu. Robisz fantastyczne zapasy na zimę a te wszystkie herbatki są mega pyszne. Z podziwem patrzę na to wspaniale drzewo morwy. Toż to prawdziwy okaz i rodzi takie przepyszne owoce i na dodatek takie zdrowe.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Dziękuję Lusiu za tyle miłych słów. Czytam komentarz z radością, że jesteś. Nie śmiałam pisać do Ciebie, ale zaniepokoiła mnie Twoja nieobecność. Wierzę, że wszystko u Ciebie dobrze i jest to chwilowa przerwa. Przytulam:):):)

    OdpowiedzUsuń
  20. Co za wspaniałości, cała kwintesencja lata zamknięta w słoiczku... dżem z morwy to musi być dopiero przysmak... mniam. Ja nie robię wielu przetworów, owoce głównie mrożę:) Piękne zdjęcia i widać na nich Twoją miłość do ogrodu. Filiżanka cudo!
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) tak dżem jest bardzo smaczny i nie trzeba wiele cukru, bo morwa sama w sobie jest bardzo słodka. Ja również mrożę, ale zawsze brakuje mi miejsca w zamrażarce stąd te przetwory. Moja córka mieszka we Francji i robi mi takie drobne przyjemności, które ja kocham. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  21. Jestem pełna podziwu, naprawdę. Poczułam już wiosnę dzięki twoje fotorelacji. Piękne zdjęcia i wspaniałe przetwory. Kocham zapach czarnego bzu i morwę. Niestety, nie robię przetworów, nie potrafię, nie mam czasu. :(( Tym bardziej podziwiam. Posyłam moc serdeczności i czekam na kolejne tak ciekawe posty, uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za wizytę i taki ciepły komentarz. Ja jestem już osobą wolną więc teraz robię to, co lubię. Własne przetwory mają tę przewagę, że robione są z najlepszych owoców i według własnego gustu. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  22. Bardzo ciekawy blog! Na pewno będę częściej odwiedzać. Zapraszam też na mojego nowego bloga - mylifeline.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za wizytę:) Miło mi, że jesteś i serdecznie zapraszam:):):)

      Usuń
  23. Oj, już nie mogę się doczekać, kiedy wyruszę z koszykiem na łąkę i do lasu! Przeszłam na emeryturę i mam teraz mnóstwo czasu, więc wyprodukuję już tyle tych syropów, żeby nikomu nie brakło ;-D Moje młode drzewka morwowe jeszcze nie owocują, ale są już duże - może w tym roku uda się pozyskać z nich owoce?
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń