środa, 30 listopada 2022

JESIENNE PORZĄDKI.............

Mam wrażenie, że niedawno czekałam na wiosnę tak, jak bohaterka Tajemniczego Ogrodu, wypatrując ukazujących się zwiastunów wiosny, a już nadeszła jesień i trzeba było przygotować ogród do zimy. Zdecydowanie za szybko biegnie czas. Podążając za nim trzeba uprzątnąć co nieco. W naszym sielskim ogrodzie zdecydowanie za dużo jest chwastów. Nie nadążam za nimi i często się zdarza, że mocno przerosną. Mam wówczas problem, bo nie chcę wyrzucać je na kompost, by nie rozsiewać ich nasion po ogrodzie. Przed laty znalazłam na nie sposób. Składowałam je w zagłębieniu, w którym miał powstać staw, ale ze względu na nasz wiek nie powstanie:(  Był więc zagłębiem dyniowym (tak nazwaliśmy to miejsce). 

 Kiedyś już wspominałam o tym na blogu, zachęcając do uprawiania dyni.

Każdego roku jesienią, uprzątając ogród, gromadziliśmy tam wspomniane wyżej chwasty. Kiedy opadły liście, grabiąc nasze "niby trawniki" okrywaliśmy nimi zgromadzoną materię organiczną, bo w międzyczasie lądowały tam też odpadki kuchenne. Wiosną już tylko robiłam dołek, wysypywałam do niego kompost i wsiewałam nasiona dyni. Plony zawsze były znakomite😀

To jest tylko część naszych zbiorów. Reszta dekoruje ogród i cieszy oczy i podniebienia znajomych.







Ponieważ mój pomysł z prywatną moją "permakulturą" ?😉
wypalił i cieszyliśmy się jej wynikami, uznałam, że poszerzę uprawę o inne gatunki dyniowate. Wysiałam oprócz dyni cukinię, kabaczek i patisony. Zdjęcie wykonałam w czerwcu tuż przed początkiem kwitnienia. Niestety nie wykonałam zdjęć, jak pięknie zakwitły. Plony naszych ulubionych warzyw wynagrodziły moją ciężką pracę. Nie wyobrażamy sobie, by nie było cukinii, kabaczka i patisonów. Nasz jadłospis bowiem obfituje w warzywa.

Moja ulubiona cukinia do faszerowania Tondo di Piacenza






Cieszy mnie to, że się powiodło. Poszłam dalej i powiększyłam swoje ćwiczebne poletko, które lekko przyprószył właśnie śnieg. 
Pomyślałam, że mogłyby tam rosnąć pomidory, bo przecież zawsze użyźniamy im podłoże przed posadzeniem. Mój M. pomysł zaakceptował i zdecydowaliśmy, że dynię i pozostałe dyniowate ulokujemy w innej części ogrodu. Czekam więc na wiosnę. Pod widoczną tam skarpą posadziłam już floksy, by umilały życie pomidorkom, a wiosną wysieję aksamitki i trochę pietruszki, bo lubią się z pomidorami. Czas pokaże co z tego mojego pomysłu wyjdzie. Kolejne ćwiczebne poletko mam pod drzewami. Jest tam, a właściwie prawie jej nie ma, bo przerośnięta jest korzeniami bardzo kiepska ziemia. Tam też wyniosłam chwaściory i pokryłam liśćmi, resztę dopełniły te spadające na ziemię tuż pod drzewami. Marzy mi się, by wysadzić tam kiedyś krzewy zimozielone i jakieś byliny okrywowe kwitnące.

Tak to wyglądało po przykryciu liśćmi. Wówczas ich część pozostawała jeszcze na drzewach. To jest właśnie "permakultura po mojemu" 😉 Czas pokaże jakie będą rezultaty. Jestem cierpliwa i będę czekać. Może kiedyś wysadzę tam moje ulubione kwiaty, a przecież gdzieś muszę podziać moje chwaściory. Ja je nawet (z kilkoma wyjątkami) bardzo lubię. W większości są to przecież zioła, a zioła kocham nieustannie. Ależ się rozpisałam. Czas uciąć tę pisaninę o moich pomysłach, ale niech będzie ślad w moim blogowym pamiętniku. Jeżeli dotrwaliście do końca, to teraz czas na kwiaty dla Was za wytrwałość, a jest to ostatni listopadowy bukiecik moich ulubionych róż i listopadowa dekoracja na tarasie.
Witam serdecznie Nową Obserwatorkę mojego bloga. Cieszę się, że dołączyłaś, a Wam wszystkim dziękuję za wizyty, komentarze. Życzę wszystkim przychylnej jeszcze jesieni💓💓💓






wtorek, 15 listopada 2022

LISTOPAD...........


...........to najmniej lubiany przeze mnie miesiąc, ale w tym roku początek był dla nas bardzo łaskawy. Przywitał nas słońcem i ciepłem. Bardzo mnie to ucieszyło, bo mogłam chociaż trochę zmniejszyć zaległości w pracach ogrodowych. Cieszyły przy tym jeszcze nielicznie kwitnące rośliny.

Bardzo lubię mój dziurawiec. Niestety ucierpiał podczas upałów i suszy, więc pewnie teraz nadrabia kwitnienie.
Cudne są te jego kwiatuszki.








Przygotowania do zimy rozpoczęłam od borówek amerykańskich. 
Trzeba je trochę podkarmić i zabezpieczyć przed zimą. Mają płytki i delikatny system korzeniowy, więc potrzebują wsparcia. Ja dodatkowo ściółkowałam je liśćmi. Liście zakwaszają nieco glebę i myślę, że się sprawdzą, a u nas jest ich pod dostatkiem. 
Jeszcze tydzień temu liście borówek mieniły się kolorami, a teraz pozostało już ich niewiele
W tym roku wyjątkowo obrodziły i jak można się nie odwdzięczyć? Oby kolejny był choć trochę podobny do minionego sezonu.

To są jedne z bardziej lubianych przez nas owoców. Zajadaliśmy się codziennie. Powstały też dżemy, soki i sporo zamroziłam.














Kiedy już uporałam się z borówkami, przyszedł czas na szparagi.

Musiałam się trochę natrudzić, bo przez padające we wrześniu deszcze wyrosły bardzo dorodne chwasty. Pokazały swoje oblicze jak wycięłam suche pędy szparagów. Nasze ulubione warzywo potraktowałam kompostem i okryłam liśćmi. Niech teraz spokojnie odpoczywa do wiosny i nabiera sił.


My też nabieramy sił pojadając listopadową rzodkiewkę, sałatę i szpinak.

Myślę, że dziś pora zakończyć relację z postępów w pracach. Zrobię to w kolejnych postach. Pewnie Was zanudzam tymi relacjami, ale jak kiedyś wspomniałam, blog traktuję jako pamiętnik. Mogę powrócić do wspomnień i porównać z poprzednimi latami. Oby tylko pozwolono nam korzystać z bloggera jak najdłużej. Na koniec jeszcze kilka zdjęć z poprzedniego tygodnia
i dzisiejszego pogodnego nieba
Dziękuję Wam za obecność i życzę pogodnej jesieni, a przede wszystkim zdrowia i spokoju, bo wieści, które dziś dotarły są niepokojące.