poniedziałek, 17 lipca 2023

LIPIEC - TRUDNY MIESIĄC.....................

Od wielu już lat lipiec jest dla nas trudnym miesiącem. Albo bardzo często pada deszcz lub dla odmiany panuje ogromna susza. W tym roku padło na niekończącą się suszę. Dodatkowo bardzo wysokie temperatury przypalają rośliny. Nie mogę wychodzić do ogrodu więc chwasty królują na rabatach. I właśnie wówczas nachodzą mnie myśli "czy warto było szaleć tak?" Mogłam odpuścić, bo i tak z niektórymi roślinami jestem w punkcie wyjścia czyli ich już nie ma. Nie poradziły sobie mimo podlewania i z powodu chorób. Nie jestem w stanie ogarnąć całości.

Ogród jest duży i mimo, że posiadamy studnię, nie jesteśmy w stanie podlać wszystkiego, dopilnować każdej rośliny, a rośliny to moje zadanie. Szkoda patrzeć jak rośliny cierpią. Wówczas jest mi żal tego trudu i czasu, który mogłam poświęcić na swoje inne zainteresowania. Ale kiedy przychodzę do naszego małego domku i wita mnie moja miłość jest trochę lżej.


Róża Wellenspiel tylko ona zakwitła tak bujnie.

A teraz początek miesiąca, kiedy było jeszcze trochę wilgoci.
Róże kiepsko przezimowały i równie kiepsko zakwitły. Chyba porwałam się z motyką na księżyc, bo w swojej naiwności myślałam, że mimo tak bardzo złych warunków glebowych, stworzę im dobre siedlisko poprzez wykopanie dużych dołów wypełnionych dobrym podłożem. Dbam o nie, ale już wiem, że nie radzą sobie u nas tak, jak powinny. Jednak każdy ich kwiat bardzo mnie cieszy i pozostaną tak długo, jak wytrwają. Nowych nie przewiduję.
Nieustannie kwitną liliowce
Zawsze pierwszy zakwita mój najbardziej lubiany, bo pochodzi z mojego rodzinnego ogrodu.
Liliowiec rdzawy.
Nie jest wymagający i doskonale radzi sobie u nas, kwitnąc w wielu zakątkach naszego ogrodu. I jak go nie lubić?
Liliowce w tym roku w większości mają dziwne liście. Nie wiem co to jest za choroba, ale nie wyglądają estetycznie z dużymi żółtymi plamami.
Liście też żółkną i usychają od dołu. Może ktoś z Was się z tym spotkał, bo w internecie niewiele wyczytałam.
Kwitnie wiele innych kwiatów, krzewów

Rosną też warzywa wprawdzie susza im w tym nie pomaga, ale ratujemy je jak możemy.
Warzywa pięknie rosły i o nie zadbałam szczególnie, pozbywając się intruzów, ale niestety mimo podlewania słońce przypaliło seler. Mam nadzieję, że sobie poradzi. Oby tylko upały nie powróciły.
Bardzo smaczne ogórki zajadamy do woli. Uprawa na podporach się sprawdza.
Na początku lipca uprzątnęliśmy czosnek i muszę przyznać, że nigdy dotąd nie mieliśmy tak obfitych zbiorów dorodnego, zdrowego czosnku. Zastanawiam się czy wysadzić go jesienią, bo boję się czy powtórne wysadzenie go w naszym ogrodzie nie obniży jego zdrowotności. Ale na to mam jeszcze czas. Cieszę się, że jest i wiemy, co jemy, bo zupełnie jest podobnie jak inne warzywa bez chemii. Wysiałam tam ponownie fasolkę na drugi zbiór, pietruszkę naciową i goździk brodaty. Niestety za wysoka temperatura przeszkodziła wschodom. Nie wiem czy nie trzeba będzie zrobić tego ponownie.


Codziennie jest też coś do podjedzenia "prosto z krzaczka"
Świdośliwa bardzo zdrowe i smaczne owoce. Niestety mimo podlewania owoce są drobniutkie. Nasze dwa krzaczki dopiero raczkują. Mimo to pojedliśmy.








Kolejny bardzo zdrowy owoc.
Malina czarna nasza ulubiona. Pięknie zaowocowała, ale podobnie jak świdośliwa nie bardzo poradziła sobie z suszą. Owoce również były drobne. Cieszą nas i takie, bo nigdzie nie spotkałam ich w sprzedaży.
Kolejny wspaniały owoc, którego też nie spotkałam w sprzedaży. Morwa biała. O niej napiszę osobny post, bo dostaliśmy ją w prezencie od ptaków. Obrodziła pięknie. Mieliśmy obawy czy zdołamy coś uszczknąć ptakom, ale pomogła nam w tym rosnąca w naszym ogrodzie ogromna wiśnia wonna, której owoce nieco wcześniej
dojrzały. Okazały się dla szpaków lepszym kąskiem, a my w tym czasie spokojnie zajadaliśmy się do woli i robiłam z niej przetwory. Kiedy objadły już wszystkie owoce wiśni, nie odpuściły i spałaszowały morwę.  
Pięknie obrodziła borówka amerykańska i teraz właśnie się nią raczymy. To są pierwsze owoce, a poniżej dojrzewają już kolejne wcześniej owocujące odmiany.
Poza tym dojrzewa porzeczka czerwona, biała, czarna, agrest. Jest w czym wybierać. Jest też mnóstwo pracy, by to wszystko przetworzyć.

I tak już na koniec mojego długiego postu jako, że zawsze jesteście ze mną w tych dobrych i trudnych chwilach muszę pochwalić się czymś, co mnie cieszy. Wierzę, że nie uznacie tego za samochwalstwo, bo przecież to nic takiego dla innych, a dla nas znaczy wiele. Nie mogliśmy w pełni korzystać z naszego tarasu ponieważ bardzo przeszkadzał nam wiatr wiejący z zachodu. Zawsze dokuczały nam przeciągi. 
Szukaliśmy różnych opcji, by to zmienić, ale każda z nich przesłaniała by zieleń i widok na dalszą część naszego ogrodu. Pomyśleliśmy o drewnianych żaluzjach. Przeraziła nas jednak cena. Przerosła nasz budżet przeznaczony na ogród. Jednak mój M. nie odpuścił i postanowił, że sam je wykona z pozostałych desek po budowie domku. Trochę to trwało, ale jest ich najważniejsza część. Koniec z przeciągami i można będzie w pełni korzystać z tarasu.
Podczas deszczu, wiatru łatwo je przysłonić i nie ma potrzeby przykrywania mebli jak dotychczas. Tak przetrzymałam Was do końca długiego postu i już się tłumaczę. Nie chciałam zostawiać zdjęć na potem, a w miesiącu sierpniu nie będę nic publikować. W a k a c j e!!!
Dziękuję za Waszą nieustanną obecność, tak wiele miłych słów. Życzę wspaniałego wypoczynku!!!!!!!!!!