piątek, 19 stycznia 2024

KOTY W NASZYM OGRODZIE....................

Koty pojawiły się w naszym ogrodzie wiele lat temu. Pierwsza przyszła do nas kocia mama.
Dzika, wygłodniała i bardzo nieufna. Nie mogłam zostawić jej bez jedzenia. Zabrała się za nie dopiero wówczas, gdy się oddaliłam. Od tamtego razu codziennie, punktualnie między godziną piętnastą, a szesnastą pojawiała się w ogrodzie. Wówczas jeszcze oboje z M. pracowaliśmy. Gdy nadszedł okres zimowy mój M. "zbudował" prowizoryczny, ale ocieplony domek, a raczej bunkier z dwoma pomieszczeniami. Jedno na sen, a drugie, by mogła spokojnie jeść. Od razu wiedziała czemu służy i zamieszkała w nim. Trwało to tak przez kilka lat. Niestety nadal nie pozwoliła, by się do niej zbliżyć. Podczas naszych ogrodowych prac wiernie nam towarzyszyła i leżała sobie w cieniu morwy w bezpiecznej odległości. Pokochaliśmy tę wierną koteczkę. W maju 2012r zniknęła na jakiś czas. Powód był nam znany, bo wyglądała na ciężarną. Czekaliśmy, tęskniliśmy za jej obecnością, ale nie wracała, aż nagle pojawiła się z przychówkiem i to już częściowo odchowanym.
Malutki  "Tygrys"
Jego drobniutka siostra "Kurka"
Kocięta były dzikie jak ich matka. Musieliśmy się bardzo postarać i wykazaliśmy dużą cierpliwość, by je w miarę oswoić. Jaka była moja radość, kiedy po raz pierwszy wzięłam na ręce cudnego Tygrysa. Mój M. oswajał Kurkę ale niestety ona do dziś nie pozwoli się wziąć na ręce. Potrzebuje jednak, by ją głaskać najlepiej bez końca. Kiedy koteczki były malutkie zadziała się przykra rzecz. Pewnego ranka zobaczyłam naszą kruszynę ranną, częściowo bez bez ogona z poturbowaną nogą. Nie mogliśmy jej zawieźć do weterynarza, bo nie pozwoliła się dotknąć. Pojechaliśmy więc bez niej. Dostaliśmy leki. Powiedział nam, żeby jej nie stresować i czekać na rezultat. "Może się wyliże" I tak się stało. Trochę jednak kuleje i nie ma ogonka. Dla nas i tak jest piękna. 
Mąż zdecydował, że dla ich wygody i bezpieczeństwa zrobimy im lokum w domku gospodarczym. Wyciął otwór w ścianie, by mogły swobodnie wchodzić, kiedy drzwi do domku będą zamknięte. Od razu pojęły o co nam chodziło. Mądre stworzenia😄





I tak koteczki rosły, psociły. To takie cudne zwierzątka i naprawdę wierne.


Rosły i bawiły się pod czujnym okiem swojej matki.




















Mój ukochany, piękny "Tygrys"

I jego siostra "Kurka"





















Ostatnie zdjęcia z matką:(:(


Już wówczas widać było, że coś jej dolega, bo ciągle była blisko nas. Ja byłam już na emeryturze i zadziwiał mnie fakt iż codziennie rano na mnie czekała. Po posiłku przez cały czas leżała w pobliżu, ale do końca nie pozwoliła się nam zbliżyć. Nie można było jej więc zawieźć do lekarza. Nie wiemy ile miała lat, ale zapewne wiele, sądząc po jej zachowaniu. Pewnego dnia po prostu na mnie nie czekała:(:(
Być może starość. Cieszy mnie jednak fakt, że przez ładnych kilka lat żyła z nami i była zaopiekowana. Zostawiła nam spadek w postaci dwójki pięknych kotów, które jak widać na zdjęciu ciągle mi towarzyszyły podczas prac.  Dozorują moją pracę:) na świeżo zaścielonej ściółce, a ja w tym czasie nadal walczę z chwastami. Tak bardzo zawsze cieszył mnie ten widok.


I stało się!! pewnego razu nasz śliczny podopieczny nie powrócił z nocnych wojaży. Czekaliśmy i tęskniliśmy za naszym przytulakiem, którego kiedyś nawet skusiłam do tego, by trochę pobył w domu. Ale nie był z tego powodu zbyt zadowolony i po kilkunastu minutach spokojnego leżenia niestety musiałam go wypuścić w jego bezpieczne rewiry czyli na ogród. Powrócił po dwóch tygodniach. Jaka była radość, ale krótka, bo niestety był bardzo chory, ze zmiażdżonym ogonem, który był w stanie zapalnym, a on bardzo wymizerowany. Pojechaliśmy do lekarza wet. Stwierdził, że trzeba będzie operować i pozbawić go ogonka, którego już i tak właściwie nie było. Jeździliśmy codziennie przez tydzień na zastrzyki i zmianę opatrunku. Potem już my zmienialiśmy mu opatrunek i stosowaliśmy maść, którą sprowadził dla niego lekarz. Nie obiecał, że będzie dobrze. Jednak udało się. 
Był z nami jeszcze cztery lata. Niestety powtórzył się stan zapalny. Lekarz tym razem stwierdził, że pewnie nie uda się go uratować. Ponownie dostał kilka zastrzyków, maść. Niestety nie było lepiej. Gdy był już mocno  osłabiony, schował się gdzieś w swojej kryjówce. Szukałam go przez dwa dni. Po dwóch dniach powrócił, ale już tylko leżał w cieniu drzew i prosił, by go głaskać. Ja tak to zrozumiałam, bo tylko pił wodę i jadł witaminy w paście z tubki. Podnosił głowę, co oznaczało kiedyś - pogłaszcz mnie. Spędziłam z nim niemalże cały dzień. Następnego dnia już nie powrócił. Czyżby przyszedł się pożegnać??? Dobrze, że wówczas poświęciłam mu wiele czasu.                                                       Prawdziwa zima do nas nadeszła.

Jest sporo śniegu i mróz z przerwami na odwilż w ciągu dnia. Jednak śnieg okrywa rośliny i niech tak zostanie. Jest więc czas na inne zajęcia. Mój czas dzielę na książki, szydełko i haft. Kilka książek już za mną i kilka szydełkowych prac. Pokażę je w kolejnych postach. Jednak zabrałam się w pierwszej kolejności za prezent, bo zaintrygował mnie jak zwykle tytuł.
Będąc na emeryturze nauczyłam się czytać książki w towarzystwie kawy lub herbaty. Słodkości raczej rzadko. Pisałam w poprzednim poście o mojej miłości do filiżanek. Kawę pijam w filiżankach. Pokazana na zdjęciu była wyprodukowana w Zakładach Ceramicznych w Bolesławcu w latach siedemdziesiątych, gdzie zatrudniony był wujek mojego męża. Dostaliśmy w prezencie komplet, ale pozostały tylko trzy. Zawsze je bardzo lubiłam za nieco odmienny, mój ulubiony kolor. Zdjęcie nie oddaje delikatności tej osobliwej ceramiki. Rzadko je używam, by pozostały jak najdłużej w naszej maleńkiej rodzince. 

Jeszcze kilka zdjęć naszych podopiecznych. 
Bez naszej pomocy byłoby im trudno przetrwać zimę. Codzienny, poranny widok z okna na ptaszęta.













Dziękuję za wizyty i komentarze. Mam nadzieję, że macie się dobrze i tego Wam serdecznie życzę. 


43 komentarze:

  1. Koty to bardzo wdzięczne zwierzęta...
    Ja kiedyś przygarnęłam ciężarną kotkę,ktora do nas przyszla ,bardzo młodą,nie mogła urodzić ,pomogłam jej ,kotki zdechły bo rodziła 2 doby , ale ją uratowałam, zawiozłam do weterynarza i podawałam leki i wodę przez kilka dni !
    Do tej pory jest ze mną ,śpi u mnie na łóżku i mi mruczy 😘😚😚

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda potrafią być wdzięczne. Czytałam, że są równie wierne jak psy. Dodatkowo są wspaniałymi terapeutami. Szkoda, że nasza nie chce być razem z nami w domu. Pozdrawiam serdecznie!!!!

      Usuń
  2. Kiedyś miałam dom pełen kotów, niestety teraz u mnie jest pies nie znoszący ich, ale za to u brata mogę się nagłaskać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niekiedy tak bywa, że psy chcą mieć wyłączność. Dobrze, że możesz głaskać do woli w domu brata. To doskonałe i terapeutyczne uczucie. Dziękuję za wizytę i serdecznie pozdrawiam:):):)

      Usuń
  3. Wzruszająca historia z kotkami w tle. Tylko dobrzy ludzie potrafią się tak troskliwie opiekować zwierzakami i ptakami. Pamiętam ceramikę bolesławiecką z tamtych czasów. Była niemalże w każdym domu. A potem była be!! dlaczego? Taki kolor rzeczywiście nie był częsty. Pozdrawiam Elżbieta..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wizytę i miłe słowa. By pomagać naszym braciom mniejszym trzeba je kochać i mieć świadomość, że nasza Matka Natura jest nie tylko dla nas. Musimy się wzajemnie wspierać. By nie zabrakło śpiewu ptaków musimy im pomóc przeżyć. Podobnie jest ze zwierzętami, które z jakichś powodów stały się bezdomne. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  4. Twoja opowieść o kotach przypomniała mi czas, kiedy to na naszym tarasie w najlepszym czasie urzędowało 8 kotów, czyli jedna mama i jej dwa mioty. Historia naszych kociaków była bardzo podobna do Twojej, opisałam ja w którymś dawnym poście. Koty, to takie cudowne zwierzaki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam Twój post o kotach na Waszym tarasie. Miały szczęście, że do Was trafiły. To prawda Iwonko, koty to cudowne i wierne zwierzątka. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  5. Witaj słoneczną bielą za oknem
    Tak, Pani Zima znowu przypomniała sobie o nas. W takie dni najlepiej czyta się takie opowieści. Ja zawsze wybrałabym kota, niż psa.... Ale i tak żadnego mieć nie będę.
    Dobrze, że masz takich towarzyszy.
    Pozdrawiam snującymi się wspomnieniami

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana przeczytałam wpis i oczywiście bardzo się wzruszyłam. Zawsze byłam za zwierzętami,ale odkąd mamy kotkę to jeszcze bardziej przeżywam każdą tragedię zwierzaka. Pięknie to o Was świadczy że tak dbacie o wszelkie zwierząta. Duże i małe.
    Serdecznie pozdrawiam i ściskam 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa:):) jak już pisałam nie jesteśmy panami tego świata i uważam, że zawsze powinniśmy pomagać naszym braciom mniejszym. One na różny sposób też nam pomagają. Jak przyjemnie jest słuchać śpiewu ptaków, głaszcząc własnego kotka. Czego chcieć więcej? Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  7. Opisujesz o swoich kotach z taką wielką czułością., to bardzo wzruszające.
    Ja tam lubię wszystko co kocie, bo nasze trzy pieszczochy dają nam tyle szczęścia .Pod drzewami masz niezły kurnik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo je kochałam. No cóż przychodzi taki moment, że trzeba się z nimi rozstać. Już wyobrażam sobie taką kocią drużynę wokół Ciebie. To dopiero przyjemność!!. Lubię codziennie patrzeć na ten kurnik jak napisałaś. Dziękuję za wizytę i serdecznie pozdrawiam:):):)

      Usuń
  8. Koty to wierne zwierzęta. Mamy jednego takiego porzuconego. Jest wspaniały. A zima za oknem piękna lecz już wszyscy chcemy wiosny do której już coraz bliżej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Agatko. Szczególnie te bezpańskie, które przygarniamy. Ja też już czekam na piękną wiosnę. Pozdrawiam serdecznie!!!!

      Usuń
  9. Poruszająca kocia historia. Też bardzo lubię zwierzęta. Zimą zawsze dokarmiam naszych skrzydlatych przyjaciół i chętnie obserwuję gości w karmniku. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwierzęta, to część natury, która nas otacza. Większość z nas kocha zwierzęta i jesteśmy nawzajem sobie potrzebni. Nie rozumiem ludzi, którzy je krzywdzą. Ja też obserwuję naszych skrzydlatych gości, bo bardzo to lubię. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  10. Piękne zdjęcia :) koty i ogród wyglądają uroczo :) moja kotka odeszła kilka lat temu w podeszłym wieku 19 lat...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za wizytę:):) nasza koteczka też z pewnością miała już swoje lata. Jednak zawsze szkoda, że odchodzą. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  11. Piękna historia i kociej rodzinki i Waszej miłości do zwierząt:)
    To wszystko jest mi bardzo bliskie bo przez lata trochę zwierząt przewinęło się przez nasz dom. Były pieski,kotki,króliki, chomiki, świnki morskie i rybki:)
    Ze wszystkimi były niezwykłe więzi, radości i smutki niestety też. Teraz nie mamy żadnych zwierząt bo też nie mamy odpowiednich warunków a to jest podstawa. Zwierzak powinien mieć przestrzeń,wolność a nie tylko pełno w misce.
    U Ciebie mają swój świat,którego nikt im nie ogranicza i żyją po swojemu,po kociemu:)
    Pogoda to wielka przeplatanka.
    Po mrozie przyszedł deszcz i wiatr,po śniegu zostały wspomnienia. Jeszcze troszkę i coraz bardziej będzie widać wiosnę:)
    Póki co odpoczywamy:)
    Zdrówka i wszystkiego co najlepsze życzę. Pozdrawiam serdecznie 😘🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miłe, że jednak jest wiele nas kochających zwierzęta, że o nie dbamy. Tak przykro gdy słyszy się lub czyta, że ludzie po wielkich zachwytach na początku, postanawiają się w okrutny sposób pozbyć swoich biednych zwierząt nie bacząc na to, jaką wyrządzają im krzywdę. U nas też nie ma śladu po śniegu i przyszedł deszcz i wiatr. Tego niestety nie lubię zimą. Ja też czekam na wiosnę. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  12. Ludzie myślą, że koty sobie zawsze poradzą, a to nie jest prawda. Często są atakowane przez inne, dzikie koty. One potrzebują pomocy. To wspaniałe, że Wy im ją dajecie. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Koty nie zawsze sobie radzą. Dlatego są apele, by pomagać bezdomnym zwierzętom. A my po prostu je kochamy. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  13. Czasem tak bywa, że kot wybiera sobie człowieka... koteczka musiała czuć się u Was bezpiecznie, skoro przyprowadziła swoje młode... My na wsi też mamy znajdkę, wspaniałego kotka, trochę trwało, zanim zaufał na tyle, by dać się pogłaskać... Teraz jest miziasty, ale do transporterki nie wejdzie za nic... więc, jak zajdzie taka potrzeba leczę go zdalnie. Nagrywam dolegliwość telefonem i wysyłam filmik do weterynarza:))) Wspaniałe zimowe kadry u Ciebie i piękne są te filiżanki z Bolesławca. Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koteczka wybrała sobie nasz ogród, bo tam jest taki spokój. I my krzątający się. Była bardzo głodna. Leczysz zdalnie podobnie jak my. Nie ma innego sposobu. Miło mi, że wiekowe filiżanki podobają się, bo są w rzeczywistości bardzo ładne. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  14. Piękna historia z kotkami.
    Moi rodzice też mieli takiego kota, który wabił się Kitek ale pewnego roku się okazało, że to jednak była dziewczynka ;).
    Też nie opuszczała ich na krok, nawet ocierała się o nogi ale złapać się nie dawała. Raz na jakiś czas pogłaskać ale tylko rodzicom.

    Też do czytania mam zazwyczaj herbatkę (kawy nie piję) ale u mnie i słodkie się pojawia :).

    Piękną masz zimę :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się okazuje wiele bezdomnych kotków trafia jednak do ludzi. Są potem takie wdzięczne, wierne. Co do słodkiego, to też się pojawia:):) niezbyt często ale jednak:) Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  15. Odpowiedzi
    1. Niestety. W spamie też nie ma. Dziękuję, że mnie odwiedziłaś. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  16. Bardzo ładne kociaki :D Super, że pomogliście tym kotom :)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety została tylko koteczka. Jest bardzo płochliwa od kiedy została sama więc nie chcemy jej stresować dodatkowym ulubieńcem. Pozdrawiam serdecznie:):):)

      Usuń
  17. Jesteście cudowni! Aż się wzruszyłam...

    OdpowiedzUsuń
  18. Serdecznie pozdrawiam Janeczko.

    OdpowiedzUsuń
  19. Piękna i wzruszająca opowieść 🧡🧡 Jesteście niesamowici 💖

    OdpowiedzUsuń
  20. Przepiękna historia, smutna i radosna zarazem. Pokochały Was te kotki i to bardzo, zdecydowanie. Miały w Was oparcie, miały dom, przyjaciół, rodzinę. Zbudowaliście im dom, daliście ogrom szczęścia...jesteście wspaniali!!!!!!!! Kocham czytać takie historie, kocham zwierzęta i dobrych ludzi. Jak wiem, że nikt z nas nie jest ideałem i git, ale wiem też, że czytam tu bloga bardzo dobrego serca! <3 Powiem Ci, że zimowe zdjęcia są zachwycające, kocham śnieg i ja tam bym połaziła po Twoim ogrodzie. Miło zobaczyć ptaki...nie wiem, gdzie są moje sikorki...był u nas wichura i już nie przylatują, strasznie się martwię i codziennie ich szukam. Wierzę, że mają się dobrze, jak tylko przylecą, to mają reprymendę. hehe Pozdrawiam najserdeczniej, dziękuje za wsparcie, za to, że jesteś. Posyłam bukiet kwiatów...co z tego, że niewidzialny...w wyobraźni go już dostajesz. :) <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Agnieszko za tyle miłych słów. I dziękuję za wirtualny bukiet, który widzę w swojej bujnej wyobraźni. Koteczkę, która pozostała bardzo kochamy i jej miłość również jest widoczna. Codziennie do niej rano biegam, a gdy jej nie ma na swoim miejscu z niepokojem wyglądam. To jest członek naszej malutkiej rodzinki. Szkoda tylko, że nie pozwoli zaprosić się do domu. Byłaby bardziej bezpieczna. A sikorki wrócą. Daj im trochę jedzonka, a powrócą. Jak były wichury nasze ptaki też się ukryły, ale już są i mają się dobrze. Uściski posyłam:):):)

      Usuń
  21. Pięknie napisałaś historię Waszej miłości do kotów. 🐈

    OdpowiedzUsuń