niedziela, 14 grudnia 2025

ciąg dalszy.

 Czas tak szybko minął. Chciałabym uzupełnić mój blogowy pamiętnik. Wrócę do najpiękniejszego dla mnie miesiąca - czyli sierpnia.                 Dlaczego właśnie do niego? dlatego, że w sierpniu przyjechał z rodzicami mój Najdroższy i jedyny wnusio. On zawsze powoduje, że lepiej się wówczas czuję. Byliśmy tak zajęci sobą, że nie zrobiłam ani jednego zdjęcia ogrodu. Mam tylko zdjęcie moich wypocin czyli torebki dla "Kolorowego Ptaka"- mojej starszej córki. W roku ubiegłym zapytała mnie, czy mogłabym wydziergać Jej torebkę z kwadratów babuni. Zebrałam resztki włóczek i powstała. Trwało to dosyć długo, bo muszę oszczędzać oczy.

Przyznam się, że nie miałam pojęcia jak to zrobić. Jednak po kilku próbach jakoś wyszło.

Mój czas dzieliłam sprawiedliwie na robótki manualne, bo jest to wskazana rehabilitacja dłoni, prace na ogrodzie w znacznie okrojonym czasie i moje ukochane książki. Oczywiście spacery z "kijkami". Zawsze przynosiłam kwiaty polne do domu. Kocham je najbardziej.

Bardzo lubię jeździć rowerem ale nie wypuszczam się daleko sama. Wszystko to z umiarem.

Przeczytałam kilka książek jednak chciałabym przedstawić Wam książkę francuskiej autorki Valerie Perrin - Zapomniane Niedziele, którą dostałam od córki. Nie czytywałam dotychczas książek francuskich autorów. A dlaczego dostałam na początek właśnie tę? Książka przedstawia życie seniorów w domu opieki. We Francji pod tym względem jest dobrze. W  kilku takich domach pracuje moja córka. Jest muzykoterapeutą. Opieka w nich jest na wysokim poziomie. Przede mną jeszcze inne książki tej autorki.
 Kilka fotek z wrześniowego i październikowego ogrodu.
 Bardzo lubię przetwarzać owoce i warzywa, a szczególnie suszyć zioła. Zioła, to moja miłość. Robić przetwory zaczynam od momentu pojawienia się szparagów. To one pierwsze lądują w słoikach. Potem morwa, porzeczki czerwone, czarne i białe wędrują do słoików, by można było po nie sięgnąć, kiedy zakończy się sezon. Ogórki i cukinia w różnych odsłonach już od lipca panoszą się w naszej podręcznej spiżarence, którą M. wyczarował z wnęki korytarza. Mam tam wszystkie zapasy. Cóż ja bym poczęła bez tego zakątka?
Jak można by zmarnować taki urodzaj. Zrobiłam dżemy niskosłodzone, bardziej słodkie, czekodżemy, powidła, soki i kompoty.










Nasza prawdziwa, dawna węgierka.
Dostałam ją w prezencie od Pana, który zajmował się starymi odmianami drzew owocowych. Jaka szkoda, że już nie żyje. Śliwę pielęgnujemy, by jak najdłużej z nami była. Smak owoców jest niepowtarzalny.
W naszym regionie mocno obrodziły jabłonie. Mimo kilku prób nie polubiły naszego ogrodu. Jednak w tym roku jabłek mieliśmy pod dostatkiem, bo nasi znajomi obdarowali nas sowicie. Zrobiłam kompoty, prażone na szarlotkę, musy i wiele z nich wysuszyłam. Można pojadać do woli gdyż mają niski IG. 

Lubię robić przetwory tym bardziej, że nasze smaki wyraźnie odbiegają od przetworów ze sklepowych półek. Starszaki muszą dbać o poziom cukru, soli. Nie chcemy żadnej chemii. Nie jest to ciężka praca. Robię więc z przyjemnością nigdzie się nie spiesząc. Mam wreszcie czas, by się nie spieszyć, a teraz, kiedy już można zwolnić właśnie ta czynność nie obarcza mojego organizmu. Z przyjemnością dzielę się też z innymi.
Chciałabym pokazać Wam, co nas zadziwiło. W roku ubiegłym mąż wykonał domek dla naszej przygarniętej na ogród koteczki. Jest w miarę oswojona, ale nie pozwoli zabrać się do domu. Zimą spała w domku na tarasie. Kiedy zrobiło się ciepło, porzuciła chęć sypiania w domku. Służył więc jako dekoracja. Stał sobie spokojnie w przytulnym miejscu pod tarasem. I oto proszę co odkryliśmy, kiedy otworzyliśmy wieko domku. Jakie było nasze zdumienie, kiedy zobaczyliśmy, że jakiś owad wykonał tytaniczną pracę, by zbudować tak misternie domek dla potomstwa. Zasięgnęłam informacji ChatGPT i podpowiedział mi, że jest to domek osy papierówki. Nie zawsze mu ufam, bo zdjęcia, które oglądałam w internecie nie są zbyt podobne do domku naszego lokatora. Może ktoś z Was podpowie?
Takie piękne, równiutkie plastry połączone ze sobą. Aż szkoda było je usunąć z domku kici, ale cóż trzeba było przygotować lokum do zimowego sezonu. Teraz już wygodnie i w ciepełku znowu sypia w swoim domku na tarasie. A co u mnie teraz ? niestety choroby autoimmunologiczne mają to do siebie, że następują nagłe ich zaostrzenia. Z tym się mierzę. Trzeba to zaakceptować. Dochodzą jeszcze inne nękające mnie od lat. Ja jednak wiem, że czas nie stoi w miejscu i lepiej nie będzie. Robię, co mogę i cieszę się tym, co mam. Jednak blogowanie w dawnym wymiarze muszę sobie odpuścić.

Jeżeli dotrwaliście do końca mojej pisaniny, bardzo dziękuję za Waszą obecność i wyrozumiałość za moją częstą nieobecność. Nie wiem kiedy się pojawię więc już dziś chciałabym złożyć Wam życzenia świąteczne.
Zdjęcie z internetu.
W ten wyjątkowy czas, gdy w Betlejem rodzi się Miłość,
życzę Wam, by Dzieciątko Jezus zamieszkało w Waszych sercach, niosąc pokój, którego świat dać nie może. Niech Jego blask rozświetla każdy Wasz dzień, a dobro i życzliwość otaczają Was przez cały nowy rok.
Radosnych, błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz