Witam Was w miłościwie nam panującym 2025roku. Życzę wszystkim, by nastał pokój w każdym tego słowa znaczeniu. Obdarował ludzi zdrowiem i empatią do drugiego człowieka, naszej Matki Ziemi i może wówczas zakończy się ten wszechobecny zgiełk, konsumpcjonizm i wiele innych niekorzystnych zdarzeń. Z dziwnym uczuciem piszę kolejną datę, bo przecież tak niedawno witaliśmy się rok temu. Przed chwilą był adwent i przygotowania do najpiękniejszych Świąt. Robienie stroików.
Pieczenie ciasteczek, pierniczków, bo nasz Najukochańszy wnuś miał razem z nami spędzić Święta. I przyjechał, stanął w progu witając nas po polsku lecz z francuskim akcentem " dzień dobry babciu, dzień dobry dziadek. Tak bardzo mi Was brakowało. Dajecie mi tak wiele miłości" Po czym już wszystko było dla Niego nowe, bo oprócz choinki wszystko jest inaczej jak u Nich podczas Świąt Bożego Narodzenia. Był z nami w 2019r ale jako roczne maleństwo oczywiście nie mógł tego pamiętać. Święta minęły szybko, za szybko. Niestety dwa dni przed Ich wyjazdem zaatakował mnie jakiś podły wirus, który położył mnie na łopatki i resztę Ich pobytu spędziłam w naszym drewnianym domku nie opuszczając łóżka. Tak też bywa.Jednak cieszę się, że dane mi było trochę się nimi nacieszyć. Kiedy gorączka spadła, zachorował mąż i tak w duecie, powoli wychodzimy na prostą. Czas spędzony w naszym domku mimo choroby i częściowego odosobnienia nie był uciążliwy, bo czułam się jak na wakacjach zimowych. Po raz pierwszy zamieszkaliśmy tam zimą. Jest naprawdę klimatycznie. Jest tam wszystko, co nam było potrzebne. Catering dostarczany według potrzeb. Wprawdzie można coś tam upichcić, ale nasza druga córka zadbała o to, bym nie musiała się trudzić. Z powodu moich dolegliwości i braku internetu nie mogłam być na Waszych blogach. Przeglądałam jedynie w telefonie ale to dla mnie nie jest to samo. Komentarze, te dłuższe piszę tylko na laptopie. Teraz nadrabiam braki i się tłumaczę z nieobecności.Kiedyś ktoś z Was poprosił, by pokazać nasz domek, ale nie chciałam tego robić z różnych przyczyn, bo przecież to, co dla nas jest spełnieniem naszych potrzeb i bardzo nas cieszy dla innych to nic takiego. Jednak dzisiaj pokażę część naszego domku, a właściwie nasz taras, zabezpieczony przed deszczem, śniegiem i wiatrem, które utrudniały nam przebywanie na tarasie podczas niepogody. Drewniane żaluzje wykonał mąż, a pozostałą część kupiliśmy przez internet i zamontowaliśmy tuż przed Świętami. Nie chcieliśmy całego przesłonić drewnianymi żaluzjami, bo wówczas zasłonilibyśmy sobie widok na ogród. Piszę i pokazuję jak to wygląda tylko dlatego, bo może ktoś ma podobny kłopot.
Dwuczęściowa plandeka PCV z oknami wykonana jest solidnie i podczas sprzyjającej aury można je podwinąć do góry i cieszyć się pogodą. Nie zamontowaliśmy jeszcze troków służących do tego, ale i tak całą zimę będą opuszczone. Teraz można bez przeszkód posiedzieć na tarasie podczas deszczu, wiatru i obserwować ogród. Miałam też okazję obserwować padający śnieg.
Dwuczęściowa plandeka PCV z oknami wykonana jest solidnie i podczas sprzyjającej aury można je podwinąć do góry i cieszyć się pogodą. Nie zamontowaliśmy jeszcze troków służących do tego, ale i tak całą zimę będą opuszczone. Teraz można bez przeszkód posiedzieć na tarasie podczas deszczu, wiatru i obserwować ogród. Miałam też okazję obserwować padający śnieg.
Skoro już jesteśmy przy tarasie, pokażę jeden ze świątecznych akcentów, który szczególnie polubiła nasza kicia. W słoneczne dni korzysta z ciepełka na tarasie i wyleguje się jakoby jeden z elementów stroika.
Wrócę raz jeszcze do naszego mieszkania. Nie ma w nim poza kilkoma stroikami wiele dekoracji, bo metraż naszego mieszkania na to nie pozwala. Kilka świątecznych akcentów, stroików, które wykonuję sama, bo bardzo lubię to robić i choinka. Zawsze żywy świąteczny kwiat i to wszystko. Reszta pozostaje w naszych sercach.
Staramy się, by choinka była żywa, ale nie zawsze uda się kupić taką, która zmieści się do takiego kącika. Jest i zawsze pozostanie kolorowa tak, jak nasze kolorowe dusze. Na choince wiszą bombki z mojej młodości, dzieciństwa naszych dzieci i bombki prezenty. Oczywiście nie zmieściły się na jednej choince, bo część z nich wisi na kolejnej choince w drewnianym domku. Jeden raz pokusiłam się i ubrałam choinkę zgodnie z ówczesnym trendem (chociaż trendów nie uznaję) i moim bliskim, a także mnie nie było z tym dobrze. Taka choinka bez duszy.
Zbliżyłam fragment, by pokazać bombkę wykonaną dla nas przez naszego wnusia w szkole. Zawsze już będzie z nami. Pewnie jesteśmy zbyt sentymentalni, ale tak już mamy.
Na tym chciałabym zakończyć moje wypociny. Jeszcze raz życzę samych dobrych dni!!!!!!
i dziękuję, że jesteście💖