Witam Was moją ukochaną piwonią:) Zakwitła pięknie i rośnie w górę, a ja niestety nie wiem jak ją przycinać, by nie ogołacała się z dołu.
Minął już najbardziej lubiany przeze mnie miesiąc. W ogrodzie było kolorowo, pachnąco i pięknie. Jednak nie był dla mnie łaskawy. Wiele dni musiałam spędzić w przychodniach lekarzy i na badaniach. Niestety w prywatnych gabinetach, co jest dla mnie bardzo dotkliwe i smutne, że po tylu latach solidnej pracy muszę poświęcać na leczenie własną emeryturę w całości. Jeszcze wiele wizyt jest przede mną. Nie poszłam zadowolona na wybory, bo żaden z polityków o nas chorych nie zadbał i pewnie nie zadba (: Trudno. A teraz do Was moi Kochani. Z powodu kolejnej, niekorzystnej dla mnie diagnozy, mimo wizyt u Was, nie komentowałam wszystkich Waszych postów. Starałam się sprawiedliwie obdzielić Was komentarzami. Nie mogę w pełni korzystać z laptopa, telefonu, rozważnie pracować w ogrodzie i mimo, że chciałabym inaczej, już tak pozostanie. Przepraszam!!! Mogę jedynie dedykować Wam kolejną moją ulubienicę, która obdarowała nas cudnym kwieciem i równie pięknym zapachem. Wprawdzie pięknie zakwitły laurowiśnie, ale zapach jest nieco duszący. Mnie jednak to nie przeszkadza. Siedząc na ławeczce w pobliżu bzu i laurowiśni łatwiej było mi się pogodzić z przyszłością.A teraz kilka drobiazgów:)