niedziela, 20 stycznia 2019

ZIEMNIAKI SADZONE INACZEJ..................

 Dla tych kwiatków, które bardzo lubimy, bo przypominają nam dzieciństwo i walorów smakowych chcieliśmy mieć je u siebie. Dwa lata temu posadziliśmy w ogrodzie kilka malutkich rządków. Urosły, a jakże. Wprawdzie niewielkie ale zaspokoiliśmy ciekawość czy zechcą u nas gościć.
Taka mała grządka.
W roku 2017 postanowiliśmy posadzić w trzech dużych donicach po zakupionych drzewkach.
Niestety nie wykonałam fotek.
Wyrosły pięknie i jeszcze piękniej zakwitły. Nie było ich wiele bacząc na nasze starania. Okazało się, że powodem był nasz błąd w uprawie.


Idąc za ciosem w tym roku oprócz owych donic posadziliśmy je
również w workach po torfie.






 
Tak wyglądały pod koniec maja.
W miarę, jak rosły, my odwijaliśmy worek i dosypywaliśmy ziemi.
Aura przestała sprzyjać. Przyszła susza na nasz ogród. Podlewaliśmy je niemalże codziennie.



To już czerwiec. Rosną, my odwijamy worki, dosypujemy ziemi. Ciągle podlewamy. Niestety nie znamy powodu, dlaczego nie zakwitły. Dostaliśmy sadzeniaki od zaufanego rolnika. Bulwy nie były pryskane. Jaka szkoda wszak tak bardzo lubimy te piękne, subtelne kwiaty.

Koniec lipca. Nadmiernie wybujałe pędy zaczęły podsychać i pokładać się na podłoże. Nie wiemy dlaczego tak mocno urosły. Nie są nawożone.
Dostały tylko to, co powinien otrzymać ziemniak przed sadzeniem. Ale jesteśmy ciekawi finału. Czy znowu będzie "klops"?. Mimo częstego podlewania dosyć szybko przyschły. Zdecydowanie za szybko. Myślę, że przypaliło je słoneczko, które bardzo mocno grzało w tym roku.
Nasze ziemniaki rosły w słońcu. Zrobiliśmy więc przyspieszone wykopki i jedliśmy nasze ziemniaki wcześniej niż tego oczekiwaliśmy. Były drobniutkie, ale nasze własne, przez nas hodowane i dlatego smakowały lepiej.

Oto one - wykopki z dwóch worków
Systematycznie opróżnialiśmy worki i ich zawartość była zbliżona-czyli już nie nasz błąd, lecz warunki atmosferyczne, na które nie mamy wpływu.

A tak wyglądały po kąpieli. Niewiele tego i niewielkie, ale my się nie poddamy i spróbujemy ponownie.










Zapewniam wielka to przyjemność trochę poeksperymentować. Pięknie dziękuję za Waszą nieustanną obecność, Wasze komentarze. Jest to dla mnie wielce budujące, że KTOŚ chce czytać moje wywody wszak tyle ciekawych rzeczy można wyczytać w innych jakże interesujących miejscach w internecie. Pozdrawiam cieplutko😍😍😍😍

środa, 2 stycznia 2019

STARE ODMIANY DRZEW OWOCOWYCH..............

Serdecznie witam w Nowym Roku już 2019 i życzę Wam, by był łaskawy i przyniósł wszystko, co najlepsze.💗💗💗💗
Ogród śpi spokojnym snem, przykryty lekką puchową pierzynką. Nie wiem jak długo, ale dzisiaj przyprószyło.
Śpię i ja, bo chęć na wszelkie prace manualne gdzieś też spokojnie śpi. Czekając więc na wenę, nadrabiam zaległości w czytaniu. Czas, by też napisać coś na blogu😃😃😃
Dosyć często tutaj wracam do lat dzieciństwa, młodości. Tym razem napiszę o drzewach, które otaczały mój rodzinny dom. Było tam wiele różnych drzew owocowych. Najwięcej wiśni, takich innych jak dziś, aromatycznych, słodkich , o ciemnym miąższu. Uczta dla podniebienia.
Ja jednak najbardziej lubiłam tę jedną, jedyną w ogrodzie. Zajadałam się jej soczystymi i bardzo słodkimi owocami. Powiedziano mi, że posadzili ją jeszcze mieszkający tam przed wojną Niemcy. Jest to prawdopodobnie wiśnia "szklanka" więc tak ją nazywałam. Kwitła najpiękniej i dojrzewała najwcześniej. Zawsze pięknie pachniało wokół. I tyle radości dla pszczół naszego sąsiada.
Kiedy opuściłam swój rodzinny dom, zabraliśmy kilka młodych odnóżek i posadziliśmy na ugorze, który obecnie jest naszym ogrodem. 
Kiedy częściowo zagospodarowany nieużytek stał się naszą własnością, stanął tam domek gospodarczy, tuż przy moich ukochanych wiśniach. W ich cieniu piłam kawę odpoczywając, gdy zmęczenie wzięło górę. Dziś robię to rzadziej, bo pojawił się drugi domek.
Nie zawsze owocują. Niekiedy zaszkodzą im wiosenne przymrozki ale zawsze kwitną przepięknie.
Rok temu dopadło je jakieś choróbsko i myśleliśmy, że trzeba się pożegnać ale przezwyciężyły i wiosną ponownie pięknie zakwitły.
Fotka wykonana w 2016roku, bo wiosną nie zaowocowały niestety.



Kolejnym drzewem owocowym, które zabraliśmy ze sobą są śliwki, najsmaczniejsze ze wszystkich. Tak, to prawda kto u nas raz ich spróbuje dopytuje się o odmianę. Niestety nie umiem odpowiedzieć, bo są potomkami śliw, które posadzili Niemcy. Jeżeli tylko pojawiają się odrosty dzielimy się chętnie - niech trwają i smakują. Nie wiem dlaczego nie wykonałam fotek podczas kwitnienia? mam tylko taki mały fragmencik😃
Rosną w kilku miejscach naszego ogrodu, by trwały. Ostatnio bardzo kochają je mszyce.
Podobnie jak wiśnie "szklanki" nie owocują rokrocznie. Być może to też wina wiosennych przymrozków, bo zakwitają dosyć wcześnie. A teraz już czas pokazać owoce, które tak lubimy.


Tak owocowały w 2010r
Wówczas pojawiły się po raz pierwszy mszyce, które do dziś utrudniają  życie nam i śliwom i panoszą się, bo nie stosujemy chemii.
Takie owocowanie się już nie powtórzyło.

Obdarowaliśmy wówczas wielu znajomych, do woli.
Teraz owoców jest już znacznie mniej.

 
Myślę, że owoce starych odmian drzew owocowych były o wiele bardziej wyraziste. Przynajmniej te, które rosły wokół naszego domu i u naszych sąsiadów. Jabłka, grusze różniły się kolorem, wielkością, kształtem i smakiem. Dziś dzięki biologicznym postępom mam wrażenie, że wszystkie mają podobny smak. A Wy jak myślicie?
Na zakończenie proszę się częstować😃
 Fotka nie oddaje w całości ich wyglądu ponieważ wykonana była wieczorem i przez domorosłego fotografa (ja😃) dawno, dawno temu!!!!!!!!!!
Dziękuję, że przy mnie trwacie, poświęcając czas na moje wypociny😃😃😃😃