piątek, 31 maja 2024

MAJ.................

Maj w tym roku upłynął mi pod znakiem wielkiej suszy, panującej od kwietnia, a co się z tym wiąże z codziennym podlewaniem ogrodu, ślimaków, bo kiedy już (24.05.2024) spadły pierwsze niewielkie krople deszczu, one jakby z pod ziemi ruszyły do ataku i ogromu koniecznych do wykonania prac w domu i ogrodzie. Niewiele, a właściwie w ogóle nie pozostało mi czasu, by zająć się innymi przyjemnościami.

Moja wymarzona piwonia drzewiasta. Zobaczyłam taką piwonię o innym kolorze kwiatów w Arboretum w Wojsławicach i stała się moim marzeniem, by mieć ją w ogrodzie. Dostałam najpiękniejszy prezent i jest. Jednak obserwuję, że ogołaca się od dołu. Nie mam doświadczenia z jej uprawą. Czy może jest ktoś, kto podpowie mi jak ją przyciąć i w jakim terminie? W internecie  jest mało informacji. Bardzo mi na tym zależy:):):) 



Niewiele moich roślinek zakwitło, bo te, które zawsze cieszyły oczy zakwitły już w kwietniu. Jako pierwsza zakwitła moja ulubiona piwonia. Jak wiecie kocham wszystko, co kwitnie, rośnie, ale myślę, że piwonia jest zdecydowanie u mnie numerem jeden. Właśnie taka rosła w naszym rodzinnym ogrodzie, ale tę dostałam od koleżanki i jest mi bardzo droga.


Następna piwonia, która zakwitła kilkunastoma pachnącymi kwiatami. Niestety pozostałe, które u nas rosną, kolejny rok strajkują, a ja nie umiem odczytać ich intencji, co jest ze mną nie tak. Czyżbym coś zrobiła źle?








Bardzo kiepsko zakwitły moje ulubione irysy. Niezbyt dobrze prezentują się również ich liście. Są uszkodzone przez ślimaki, które pojawiły się zbyt wcześnie i jako maleńki drobiazg zrobiły swoje. Trudno jest zauważyć takie maleństwa, a ich szkodliwość mocno dała się we znaki:(







Pszczoły codziennie miały radość:):)

Oznaka przemijania też może zauroczyć. Lubię te puchate kwiatostany sasanki.
I nasienniki czosnku ozdobnego.
Ocalała tylko jedna azalia. Pozostałe padły ofiarą wcześniejszego mrozu:(
Jednak walczą i mam nadzieję na lepsze.

















Byłam zmuszona dokupić kolejną, bo niestety rosnąca tam jej poprzedniczka nie przetrzymała zimy. Podobnie jest z wrzosami. Z kilkoma się pożegnałam, a te, które pozostały są bardzo marne.

W kilku kolorach zakwitły moje ulubione krzewinki - Posłonek rozesłany.

Orliki rosną wszędzie. Same się wysiewają, a ja je pozostawiam tam, gdzie chcą rosnąć. Najwięcej z nich towarzyszy borówkom amerykańskim.

Towarzyszą również szparagom. Z ich obecnością szparagowa rabata zyskuje kolor. Moje orliki to zwyklaczki, ale ja je lubię. Lubię wszystko, co u nas urośnie oczywiście oprócz uporczywych chwastów, które nie są ziołami i bardzo konkurują z innymi roślinami. Jest tego trochę, a nawet bardzo dużo.



Kwitną Goździki brodate. Lubię je bardzo. Nasz ogród bez ich kolorowych kwiatów byłby smutniejszy.

















Rosną więc w wielu miejscach, a nawet w warzywniku. Czytałam, że nie lubią ich ślimaki i myślę, że coś w tym jest, bo nie bywają w sałacie, którą wysiałam tuż obok nich.








Obok nich rośnie Rozchodnik okazały. Nim również nie są zainteresowane.



Czas na kwitnące krzewy. Pęcherznica kalinolistna "Diabolo"






















I jej sąsiadka - Pęcherznica kalinolistna "Luteus"

Lubię je w duecie.
Krzewuszka cudowna. To rzeczywiście atrakcyjny, kwitnący krzew.
Tawuła, która była opisana jako gęstokwiatowa. Niestety nią nie jest. Myślę, że jest to Tawuła brzozolistna, ale nie mam pewności. Może ktoś z Was ją rozpoznaje?













Poniżej kilka tarasowych akcentów




















Bratki jeszcze nieźle się trzymają.

I tym tarasowym akcentem chciałabym podsumować miesiąc maj w naszym ogrodzie. Nie był on dla mnie łatwym miesiącem. Ogromna susza dała się porządnie we znaki. Ogrom pracy i dodatkowych obowiązków spowodował, że rzadko komentowałam. Starałam się każdego z Was jakoś nimi obdzielić. Z Waszymi blogami jestem na bieżąco. Tyle tam piękna i mądrości, że z ogromną przyjemnością Was odwiedzam. Dziękuję, że o mnie pamiętacie💗Życzę Wam spokojnych, ciepłych czerwcowych dni!!!!!!

czwartek, 16 maja 2024

PRZYSPIESZONY MAJ.......................

 Witam!!! Piszę ten post już trzeci raz trochę rozeźlona na bloggera, bo pierwsze dwie próby zakończyły się fiaskiem. Kiedy pierwszy post już był gotowy uznałam, że trzeba poprawić jedno słowo tak jedno słowo. Zrobiłam to i post zniknął całkowicie. Ale pomyślałam, że moja nie do końca sprawna dłoń zrobiła mi psikusa. Zaczęłam pisać drugi raz. Gdy byłam w połowie pisania umknął kolejny raz ale trudno jest mnie zdenerwować więc podjęłam kolejną i ostatnią próbę.

Zawsze z niecierpliwością czekam na mój ukochany miesiąc - maj. Lubię ten miesiąc z wielu względów, a jednym z nich jest to, że wówczas kwitną drzewa. Niestety nie mogę pokazać Wam tak pięknych jak u Was cudnie kwitnących drzew i krzewów ozdobnych, bo mimo kilku prób nie utrzymały się w naszym jakże trudnym ogrodzie. W tym roku jednak proces ten znacznie się przyspieszył i dlatego publikuję zdjęcia z miesiąca kwietnia. Nagle zrobiło się tak kwieciście, kolorowo, ale czułam jakiś dziwny niepokój, że jednak to jeszcze nie czas.

 Najbardziej lubię kiedy ogromem delikatnych i lekko pachnących kwiatów zakwita ona - Dzika grusza. W ślad za nią za kilka dni pokrywa się kwieciem rosnąca tuż obok - Wiśnia wonna. Wówczas pachnie już cały  gród. 
One dwie i kilka innych, odpornych na niewygody krzewów wynagradzają nam brak rarytasów w ogrodzie. A my cieszymy się tym, co rośnie. Codziennie w miarę moich możliwości pracowałam w ogrodzie i napawałam się tym widokiem i zapachem.










Zakwitł nieduży jeszcze nasz

- Pigwowiec 




I bzy lilaki. Biały jest dla mnie bardzo ważny. Rósł w w naszym rodzinnym ogrodzie tuż przy oknie pokoju w którym spałam. Pachnie cudownie. Stareńki, bo posadzili go jeszcze mieszkający tam kiedyś Niemcy. Przywiozłam kilka odrostów i teraz cieszy oczy i przywołuje wspomnienia z dzieciństwa i młodości.  





Cudnie pachnący, przywędrował z Holandii. Dostałam kilka maleńkich odrostów od koleżanki, której niestety nie ma już wśród nas. Jest dla mnie ważny, bo również przywołuje wspomnienia o wspaniałej, kochającej ludzi i naturę kobiecie.





Trzmielina zwyczajna - taka naprawdę zwyczajna i nie rzucająca się w oczy. Ot zwykła zieleń. Jednak jak przyjrzeć się bliżej obsypana jest drobniutkimi, subtelnymi kwiatuszkami, a jesienią przepięknymi, rzucającymi się w oczy i oryginalnymi, kolorowymi owocami. Bardzo lubią je ptaki. Niestety roślina w całości jest trująca, a najbardziej owoce. Rośnie u nas, bo sama się zaprosiła, a my jej nie przeszkadzamy.

Laurowiśnia Otto Luyken

Kolejny mój eksperyment na naszą ubożuchną glebę. Pisałam już, że zostaliśmy obdarowani zrębkami świerka. Wyściółkowałam nimi maliny. Wyczytałam w literaturze ogrodniczej, że można. Czy będą rezultaty? czas pokaże. Maliny dostały wszystko, czego potrzebują. A ja czekam wiedząc, że z pewnością uchronią nieco glebę przed utratą wilgoci.
Otrzymaną w darze słomę wykorzystam do ściółkowania warzyw. Na początek dostało się truskawkom. Zostały dobrze zaopiekowane. Niestety mróz uszkodził pierwsze kwiaty. Na pocieszenie nieco pozostało. Być może uda się spróbować co posadziłam. W mojej pracy miałam towarzystwo - moja wierna koteczka i siedzący na tarasie mąż, który w tym sezonie jest całkowicie wyłączony z wszelkich prac ogrodowych. 
Zaczęły już na dobre pokazywać się szparagi. Pierwsze oczywiście przymarzły. Te, które wychodzą są mało atrakcyjne w porównaniu do poprzednich lat. Jednak smakują tak samo. Dopiero u nas sezon się rozpoczął. Warzywa zostały wysiane, ale susza jaka panuje jest nie do zniesienia i utrudnia również wszelkie wschody roślin. Nie pamiętam, kiedy spadła ostatnia kropla deszczu.
Druga część warzywnika. Cebulę okryłam siatką ochronną, by nie dostały się do niej latające motyle śmietki cebulanki.

Ładnie zakwitła Borówka amerykańska. Dostała wszystko na co zasługuje. Teraz będę czekać na efekty. Mróz ją oszczędził, bo pokazały się drobniutkie jeszcze owocki. Czekam, bo bardzo lubimy owoce. Niestety mróz wymroził nam wszystko.
Ogród w tym roku jest bardzo sielski. Jeszcze nigdy nie był tak zaniedbany. Ja niestety z pewnymi pracami sobie nie radzę, a mąż musi dbać o siebie, a ja doglądać, by zbytnio się nie pospieszył z pracą. Bezczynność daje się we znaki takiemu pracusiowi.
Z zawsze przykoszonego zakątka powstała łączka kwietna. Ale czy nie są piękne moje ulubione astry ostre?

Podobnie jest z niby trawnikiem. Niestety moja dłoń nie nadaje się do koszenia, a Pan, który miał to zrobić oczywiście za opłatą zdezerterował:):)
Będzie kolejna łąka kwietna. Jak pech, to pech. Po raz pierwszy zamówiliśmy na Amazonie podkoszarkę, bym mogła podkosić newralgiczne miejsca. Niestety zaginęła w tłumie towarów. Drugą nam podeślą, ale kiedy? czas pokaże. Nieudany debiut:):):)



Już od kwietnia rozpoczęłam suszenie ziół. Na pierwszy ogień poszedł - Wawrzyn szlachetny - (liść laurowy), który przycięłam. Pięknie pachnie.










I tym pachnącym akcentem zakończę swój kolejny post zgodnie z regułą "do trzech razy sztuka" Dziękuję Wam za cierpliwość czytając moje wypociny i oglądając moje roślinki, które nie są zbyt atrakcyjne. Ja jednak bardzo kocham naturę i cieszę się, że w ogóle coś jeszcze w takich warunkach chce rosnąć. Mam jednak pewne obawy, bo ostatnie dwa lata pokazały, że łatwo nie będzie. Myślę o tym, by nieco zweryfikować ogród, by był mniej zależny od panujących warunków, jakie mamy w naszym jakże trudnym ogrodzie. Myślę, że kiedyś jeszcze raz wrócę do początków i pokażę, co było wcześniej. Nie wiem czy była to z naszej strony odwaga czy naiwność. Dziękuję Wam za obecność i komentarze. Życzę pogodnych, spokojnych dni!!!!