Kolejny miesiąc zbliża się ku końcowi. Dziwna różnorodność w pogodzie powoduje, że trudno jest przygotować ogród do zimy. Na początku października rośliny rosły i kwitły w najlepsze, a potem zimno, deszcz. Jednak małymi kroczkami część prac, które są najważniejsze już za mną. I tak nigdy nie zdążę na czas, Jest tego zbyt dużo dla mnie i ogród po części żyje swoim życiem. Natura, którą tak kocham wzięła górę.
To jest jedno z tych miejsc, które czeka na kiedyś. Marzy mi się sucha rzeka. Miała powstać wiosną ale niestety tak się nie stało z wiadomych Wam przyczyn. W roku ubiegłym poczyniłam jednak pierwszy krok, by jakoś je uładzić.Przez zimę liście i trawa się rozłożyły i użyźniły ziemię. Wiosną dodaliśmy trochę kompostu i posadziliśmy trawy ozdobne. Jedną karpę miskanta podzieliłam na dwie mniejsze. Podzieliłam również dwa gatunki rozplenic. Sadzonki były naprawdę niewielkie. Częściowo widać je na zdjęciu. A pod skarpą jest moje doświadczalne poletko i jak widać jeszcze nieźle zachwaszczone. Później się to systematycznie zmieniało. Może o tym napiszę? A to już efekt mojej pracy.
Dlaczego o tym piszę? myślę, że nie każdy jest szczęśliwym posiadaczem dobrej ziemi w ogrodzie. Jest wielu takich jak my, gdzie nie rosłoby w nim nic, gdyby nie nasza nieustanna praca, która powoduje, że gleba staje się nieco żyźniejsza. Skoro urosły tam po roku trawy, które nas zupełnie zaskoczyły swoją urodą i wielkością - to naprawdę było warto trochę się potrudzić.
I teraz. Nigdy nie widziałam jak kwitnie. I o to proszę - kwiaty ukazały się w pełnej krasie. Jakże się cieszę. Codziennie ją odwiedzam i podziwiam i nawet z nią rozmawiam i dziękuję. Dziwne to???
Dzielżan ogrodowy zakwitł po posadzeniu. Wreszcie udało mi się z nim spotkać w szkółce😀. Oby mu było u nas dobrze.