poniedziałek, 6 listopada 2017

JUŻ LISTOPAD NIESTETY .............................

Po dłuższej przerwie witam Was ostatnią już chyba różyczką😐😐😐

Miesiąc październik, który w moich oczekiwaniach miał być cieplutki, suchy i słoneczny znowu mnie zawiódł. Plany niestety legły w gruzach. Zdarzyło się wprawdzie kilka takich dni, ale wówczas to wędrowaliśmy po lesie w poszukiwaniu grzybów. Nasze spacery, tak spacery (bo ja kocham oglądać po drodze również inne dary lasu takie jak , cudowne mchy i kolorowe muchomory, pojedyncze sadzonki niekiedy są to rarytasy) zaobfitowały dwoma dużymi słoikami suszonych, aromatycznych grzybów. Na pracę w ogrodzie pozostało więc niewiele czasu. Udało się jednak coś tam zrobić.Wszystkie porażone chorobami rośliny zostały zutylizowane, a pozostałe wylądowały w kompostowniku. Po usunięciu wspomnianych resztek na pierwszy plan poszły borówki amerykańskie. Uznałam, że w nagrodę iż tak dzielnie walczą w nowym miejscu, należy się im pierwszeństwo.
Dowodem na to, że walczą o przetrwanie są te nowo wyrastające z ziemi pędy. Kiepsko to widać na zdjęciach, ale barwa ich liści jest o tej porze roku przecudna.
Poświęciłam im wiele pracy. Usunęłam chwasty (wprawdzie było ich niewiele), spulchniłam i podsypałam kwaśnym torfem.
Następnie w myśl zasady, że wszystko, co jest w ogrodzie tam pozostaje zaścieliłam dosyć grubą warstwą igieł. Po wichurach, które nas nawiedziły było ich bardzo dużo.
Przy okazji dostało się również przesadzonej z innego miejsca jagodzie kamczackiej. Tam, gdzie rosła poprzednio również odwiedzały ją nornice, a ziemia najwidoczniej jej nie odpowiadała. Zobaczymy może tutaj w towarzystwie borówki będzie jej lepiej. Myślę, że igły skutecznie ochronią moje krzewy przed wiatrem i ewentualnym mrozem.
O dalszych losach naszych borówek i jagód, bo jest ich więcej poinformuję.
Kolejnym eksperymentem, który zdecydowaliśmy się zastosować w naszym ogrodzie, by zmniejszyć nakłady pracy jest to, że postanowiliśmy iż nie będziemy już przekopywać ziemi szpadlem. Spulchnię nieco i przy okazji pozbędę się pozostałych chwastów. Po tym zabiegu przykryję kompostem jeszcze tak do końca nie przerobionym. Zawsze przed dostarczeniem go na warzywnik bądź na rabaty bylinowe i krzewy przesiewaliśmy dokładnie,odrzucając nieprzerobione resztki gałązek. Kiedy w programie telewizyjnym obejrzałam, że inni wysypują na rabaty nie przesiewając go i osiągają doskonałe plony postanowiłam i ja spróbować tej metody. Już teraz wiem, że ominęła nas ciężka praca jaką wykonywaliśmy od kiedy pojawił się kompostownik. Zobaczymy jakie będą tego rezultaty. Dodatkowo w myśl zasady, że ziemia nie lubi być "goła" postanowiłam jeszcze przykryć ją zalegającymi liśćmi z naszej cudnie kwitnącej wiosną dzikiej gruszy. O dziwo jej liście zawsze są zdrowe. Zabieg ten rozpoczęłam od naszego nie rozpoznanego, świeżo posadzonego drzewka. Warstwę kompostu przykryłam liśćmi. Ja jednak ciągle mam nadzieję, że będzie to morwa. Dziś miałam dokończyć tę rabatę niestety pada deszcz.
Pozostało jeszcze wiele pracy, ale najważniejsze już poczynione. A teraz kilka fotek z wczorajszego, słonecznego i dzisiejszego deszczowego ogrodu.
Gaura. Cudnie kwitnąca bylina. Zapomniałam pokazać Wam ją latem. Wprawdzie nie kwitła zbyt obficie, bo kupiłam ją w lipcu malutką. Teraz wygląda już znacznie lepiej lecz widać już tylko pojedyncze kwiatuszki. Mam obawy czy przetrwa u nas w ogrodzie. Nie jest łatwa w uprawie. Kilka razy już u nas rosła. Jednak zawsze przymarzła na wiosnę. To jest ostatnia próba uprawy w naszym ogrodzie tej ślicznej lecz delikatnej bylinki.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
I żegnam się z Wami tą samą skąpaną w deszczu różyczką😍😍😍
 I ciągle kwitnącym pierwiosnkiem😍😍😍😍😍
Bardzo dziękuję za Waszą obecność. Do następnego wpisu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!