Bardzo zdziwił mnie fakt, że oczom moim ukazała się lebioda. Nie rosła wcześniej w naszym ogrodzie. Jeżeli już, to bardzo sporadycznie i w zupełnie innej jego części. Przypomniała mi się wówczas moja Mamcia, która jadła ją z taką przyjemnością. Zawsze były to młode listki takie świeże, jędrne.Zbierałam ją według wskazówek lecz nigdy nie jadłam. Nie lubiłam zapachu przy jej sparzaniu. Jakbym mogła wyrzucić ten skarb. A niech tam spróbuję "dla Mamci". Od czego w końcu jest internet. Poczytałam i uznałam, że warto.
Tak było dwa tygodnie temu.
Czyż ona nie kusi???
Przyrządzając ją rozmyślałam o poprzednich pokoleniach. Posiadano taką ogromną wiedzę o ziołach, jadalnych "chwastach". Nie wiem czy zrywając tylko młodą lebiodę, która ma mniej szkodliwych substancji i parząc ją moja Mamcia wiedziała, że ją w ten sposób ich pozbawia ?? czy tylko robiła tak, bo obserwowała swoją mamę. Tego nigdy się już nie dowiem, bo nie zapytałam. Wiem jednak, że ze względu na Jej pamięć lebioda zagościła i będzie gościć na naszym stole. Zapewniam Was, że potrawy z niej są smaczne. Żałuję, że nie wykonałam fotek.
A teraz kilka fotek z ogrodu:
Szałwia w pełni kwitnienia
Moje ulubione dostojne królowe.
Same wybierają sobie miejsca w ogrodzie. Nie zawsze tam, gdzie chciałabym. Szanuję jednak ich wybór, a one odwdzięczają się kwieciem.
I moje powojniki. Jeden kwitnie u góry, a drugi na dole :):):):)
I kompozycje, które stworzyły się same, a ja im w tym nie przeszkadzałam:Tojeść kropkowana
I kilka kolorowych goździków dla Was za wytrwałość:):):):)
Wśród Obserwatorów serdecznie witam Agnieszkę. Jest mi bardzo miło i proszę rozgość się na dłużej. Wszystkim Wam goszczącym w moich skromnych progach serdecznie dziękuję za poświęcony czas. Życzę wspaniałych, pogodnych wakacyjnych chwil😍😍😍😍😍😍😍😍